Węgrzy sądzą zbrodniarzy komunistycznych. Jeden z czołowych przywódców Węgierskiej Partii Komunistycznej Bela Biszku stanie przed sądem za tłumienie powstania z 1956 roku. Prokuratura postawiła mu zarzuty zbrodni wojennych. 92-letni Biszku jest oskarżony o przyczynienie się do wydania rozkazu służbom bezpieczeństwa, by strzelały do protestujących w grudniu 1956 roku. Zginęło wówczas około 50 osób.



Reklama

Węgierska prokuratura oświadczyła, że Bela Biszku, jako członek najwyższych władz partii komunistycznej był współsprawcą zbrodni wojennych, odpowiedzialnym za zabójstwo więcej niż jednej osoby. Zarzuty dotyczą także współodpowiedzialności za czyny przestępcze Beli Biszku po 1957 roku, kiedy został ministrem spraw wewnętrznych. Prokuratura zarzuca mu tuszowanie represji, jakim byli wówczas poddawani uczestnicy powstania.



Za te zarzuty Bela Biszku może zostać skazany na dożywocie. Były komunistyczny przywódca nie przyznaje się do winy. Został zatrzymany we wrześniu ubiegłego roku i od tego czasu przebywa w areszcie domowym. Bela Biszku to pierwszy węgierski polityk odpowiedzialny za tłumienie powstania w 1956 roku, który stanie przed sądem. Pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej jest możliwe dzięki zmianom prawa, wprowadzonym w 2011 roku przez rząd Wiktora Orbana. Nowe przepisy pozwalają na wszczęcie śledztwa wobec osób, podejrzewanych o represjonowanie uczestników powstania na Węgrzech.



Rozpoczęło się ono od studenckich protestów 23 października 1956 roku. Do 4 listopada zostało krwawo stłumione przez wojska sowieckie, które wkroczyły na Węgry. Z rąk sowieckich żołnierzy i funkcjonariuszy bezpieczeństwa zginęło w tym czasie ponad 2 tysiące cywilów. Około 200 tysięcy Węgrów musiało emigrować. Po stłumieniu powstania około 300 uczestników antykomunistycznych protestów zginęło w egzekucjach. Ponad 20 tysięcy trafiło do więzienia.