Eksperci są równie sfrustrowani brakiem efektów poszukiwań jak i opinia społeczna. Chińskie satelity mają możliwość monitorowania na bieżąco każdego fragmentu powierzchni ziemi, ale nie jest to stosowane. Cały system uruchomiono dopiero po tym, jak malezyjskie władze ogłosiły zaginięcie maszyny.

Reklama

W analizy różnego typu zdjęć satelitarnych zaangażowany jest zespół ekspertów z wielu chińskich ośrodków. Porażka poszukiwań rodzi coraz więcej pytań dotyczących przebiegu operacji. Pojawiają się głosy, że akcja jest źle koordynowana, a poszukiwania mogą być prowadzone nawet na niewłaściwych akwenach.

Coraz więcej pytań, coraz mniej odpowiedzi w sprawie zaginionego w piątek samolotu malezyjskich linii lotniczych z ponad 200-oma osobami na pokładzie. Nadal brak jakichkolwiek wskazówek dotyczących miejsca, w którym znajduje się maszyna. Na dodatek szef malezyjskiej armii zaprzeczył wczorajszym doniesieniom, jakoby zaginiony samolot widziany był nad Cieśniną Malakka.



Takie informacje wczoraj zelektryzowały światowe media, ale przede wszystkim rodziny pasażerów. Według źródeł, na które powoływała się wczoraj agencja Reuters, samolot miał zawrócić z drogi do Pekinu i co najmniej przez godzinę - lecieć bez emitowania sygnału na niskiej wysokości. To z kolei świadczyłoby o tym, że przez cztery dni skupiano się na poszukiwaniach w złym miejscu.



Te informacje dziś zdementował szef malezyjskichsił zbrojnych. Wciąż nie ma żadnych poszlak, które mogłyby skierować śledczych na trop zaginionej maszyny. Interpol wczoraj "raczej" wykluczył wątek terrorystyczny. FBI uważa zaś, że na tym etapie pod uwagę powinny brane być wszelkie scenariusze.