Ryga chce, by na wrześniowym szczycie NATO w Walii omówione zostały warunki obecności sił Sojuszu w regionie. Sprawa ma oczywiście związek z sytuacją na Ukrainie i łotewską obawą wynikającą z rosnącego rosyjskiego imperializmu.
Na dziś agencja Delfi zapowiada naradę władz dotyczącą możliwości zwiększenia sił obronnych. Z drugiej zaś strony już wcześniej Łotwa zdecydowała się na niemilitarne kroki wymierzone w Rosję. I tak już po wprowadzeniu sankcji przez Unię Europejską Ryga zdecydowała o wydłużeniu listy osób z zakazem wjazdu na jej terytorium o kolejne 16 nazwisk.
Potem pojawiła się informacja, że Łotwa zamierza zakazać używania języka rosyjskiego w oficjalnych informacjach. Powód jest prosty - rosyjskiego nie ma na liście oficjalnych języków unijnych.
W sobotę szef łotewskiej dyplomacji napisał na Twitterze, że podjął decyzję o wprowadzeniu zakazu wjazdu dla apologetów rosyjskiego imperializmu i agresji. Jak wyjaśniał potem jego sekretarz, miało to bezpośredni związek z zestrzeleniem samolotu linii Malaysian Airlines. - Chociaż wszystkim stronom zaangażowanym w konflikt na Ukrainie w tej sytuacji wypadałoby współpracować, by wyjaśnić przyczyny tragedii, ze strony rosyjskiej popłynęła nowa fala propagandy, dziwne teorie, zarzuty i zachowania destrukcyjne - wyjaśniał przedstawiciel MSZ. Dał w ten sposób do zrozumienia, że chodzi o część uczestników konkursu "Nowa Fala".
Postawę Łotwy podziela Estonia. Szef tamtejszego MSZ Urmas Paet stwierdził już, że po tragedii malezyjskiego boeinga 777 Unia Europejska powinna zaostrzyć sankcje wobec Rosji. - Najważniejsze decyzje już podjęto: dodać do listy rosyjskie firmy, które były bezpośrednio związane z wydarzeniami na Ukrainie lub z okupacją Krymu. Zdecydowano także, że Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju nie będzie już Rosji udzielał kredytów. Ale mimo to w zestawieniu z sankcjami wprowadzonymi przez Stany Zjednoczone te unijne wydają się bardzo słabe - dodał Paet.
Jak podaje serwis Newsbalt, nie tylko na Łotwie, ale i na Litwie w relacjach medialnych z wydarzeń na pierwszy rzut oka dalekich od polityki (np. mistrzostw świata w piłce nożnej) wszystko prowadzi do przedstawienia nieprzyjaznego obrazu Kremla. Serwis podkreśla, że na każdym kroku przypomina się, że Rosja okupuje Krym, dostarcza sprzęt wojskowy separatystom na Ukrainie, a być może planuje interwencję militarną na Litwie.