Kurdyjskie wojska odbiły z rąk islamistów pola naftowe niedaleko Mosulu na północy Iraku. Radykalne siły Państwa Islamskiego nadal jednak kontrolują większość terenów wokół miasta. Nie wiadomo też, co dzieje się z żołnierzami ONZ, których porwała inna grupa radykałów przy granicy Syrii z Izraelem.
Kurdyjscy Peszmergowie jeszcze wczoraj przypuścili atak na trzy instalacje naftowe w rejonie Mosulu. Islamiści wycofali się, ale też wysadzili część pól w powietrze. Sytuacja w tym rejonie nadal jest trudna, bo radykałowie kontrolują większość terenów. W internecie zamieścili w ostatnich godzinach film z egzekucji jednego z kurdyjskich żołnierzy w samym Mosulu. Miało to być ostrzeżenie dla Peszmergów.
Fanatycy z Państwa Islamskiego oraz Frontu Al-Nusra kontrolują też coraz większe obszary w sąsiedniej Syrii. Grupa Al-Nusra porwała wczoraj 43 żołnierzy sił pokojowych ONZ z Fidżi, stacjonujących na Wzgórzach Golan, przy granicy syryjsko-izraelskiej. Kolejnych 81 żołnierzy z Filipin zostało przez islamistów otoczonych. „Nasi żołnierze są przygotowani na takie sytuacje i poniosą ryzyko, by nieść pokój. Nasz kontyngent ma prawo się bronić zgodnie z mandatem ONZ” - mówił rzecznik filipińskiego wojska generał Domingo Tutaan. Porwanie żołnierzy sił pokojowych potępiła ONZ. Radykałowie z Państwa Islamskiego odnieśli w ostatnich miesiącach znaczne sukcesy zarówno w Syrii jak i w Iraku, zdobywając kontrolę nad kolejnymi obszarami, zwłaszcza na północy Iraku. W lipcu ogłosili powstanie islamskiego kalifatu. Walkę z islamistami rozpoczęły już Stany Zjednoczone. Amerykańskie myśliwce, we współpracy z kurdyjskim wojskiem, bombardują pozycje Państwa Islamskiego. Waszyngton rozważa też podobne działania na terenie Syrii.