Sprawą się zajął nawet Biały Dom. Już blisko dwieście tysięcy ludzi podpisało się pod petycją ekstradycji Waltera Palmera do Zimbabwe, aby tam odpowiedział za swoje czyny. Rzecznik administracji Baracka Obamy podkreslił, że wszystko jest monitorowane, ale decyzję ostateczną podejmuje Departament Sprawiedliwości.

Reklama

Agencja stara się skontaktować z Palmerem, który jest nieuchwytny. Do agencji zgłosił się tylko jego przedstawiciel. Sam Palmer tłumaczy się niewiedzą. Twierdzi m.in., że nie był świadomy, że zwierzę jest pod ochroną. – Do samego końca polowania wierzyłem moim przewodnikom, że zabicie tego lwa jest zgodne z prawem. Nie miałem pojęcia, że ten konkretny okaz to Cecil, ulubieniec okolicznych mieszkańców – tłumaczył.

Facebook

Tylko Biały Dom zdecydować, czy przekaże władzom Zimbabwe oskarżanego dentystę. Prawnie jest to jak najbardziej możliwe, gdyż oba kraje mają między sobą podpisaną ustawę ekstradycyjną.

13-letni lew Cecil był żywym symbolem Zimbabwe i wysiłków tego państwa na rzecz ochrony środowiska naturalnego. Znany był również ze swojego łagodnego nastawienia wobec ludzi.

Reklama

Palmer najpierw ranił lwa strzałą z kuszy, a po 40 godzinach konania dobił zwierzę strzałem z broni palnej. Potem lwu obcięto głowę i obdarto go ze skóry. Za wywabienie Cecila z Parku Narodowego Hwange w Zimbabwe zapłacił 50 tys. dolarów. Jego przewodnik już usłyszał zarzuty.

Palmera osądzili zaś internauci. W sieci aż roi się od dosadnych komentarzy. Zwłaszcza, że Walter Palmer został już wcześniej przyłapany przez władze na kłamstwie. W 2009 roku tłumaczył się z pozbawienia życia niedzwiedzia z Wisconsin.

Dentysta-kłusownik stał się nawet tematem do żartów. Jimmy Kimmel, jeden z najbardziej znnych komików w USA drwił, że polowania dostarczają dentyście seksualnej satysfakcji. – Czy tak trudno jest uzyskać erekcję, żeby robić takie rzeczy? Jeśli Palmer brałby Viagrę, mógłby nie być najbardziej znienawidzonym człowiekiem w Ameryce.

Po programie, w którym Kimmel zaapelował o wspieranie programu badań Uniwersytetu w Oxfordzie, który od lat obserwował życie Cecila, na konto uczelni wpłynęło ponad 230 tys. funtow.