Mimo obiekcji niektórych członków NATO w zasadzie podjęło już decyzję o wznowieniu oficjalnych kontaktów z Rosją, które zostały zawieszone po aneksji przez nią Krymu. Co więcej, stało się to w czasie, gdy Moskwa groziła Turcji odwetem za zestrzelenie jej samolotu nad Syrią, a całemu Sojuszowi – za zaproszenie do członkostwa Czarnogóry.
Na odmrożenie kontaktów z Rosją nalegały przede wszystkim Niemcy, które podkreślały jej „konstruktywną rolę” w rozwiązywaniu konfliktu w Syrii.
– Nadal mamy bardzo różne doświadczenia z Rosją. Jest trudna sytuacja na Ukrainie, gdzie znowu powtarzają się przypadki łamania zawieszenia broni. Ale widzimy także, że Rosja działa w zdecydowanie konstruktywny sposób w kwestii znalezienia rozwiązania dla Syrii – mówił Frank-Walter Steinmeier podczas zeszłotygodniowego spotkania ministrów spraw zagranicznych NATO w Brukseli. – Żyjemy w niebezpiecznym świecie i jeśli tylko istnieje możliwość, by poprzez wymianę informacji zredukować niebezpieczeństwo, powinniśmy ją wykorzystać – dodał.
Od początku rosyjskiego zaangażowania militarnego w konflikt w Syrii pojawiły się przypuszczenia, że Moskwa będzie chciała, by w zamian za jej pomoc w walce z Państwem Islamskim Zachód zniósł polityczne i gospodarcze sankcje nałożone w związku z jej udziałem w wojnie na Ukrainie, a może nawet uznał ten ostatni kraj za rosyjską strefę wpływów. Ten plan zaczyna się spełniać, mimo że rosyjski wkład w walkę z dżihadystami jest mocno wątpliwy – rosyjskie lotnictwo zajmuje się przede wszystkim wspieraniem sił lojalnych wobec Baszara al-Asada, atakując z równym zaangażowaniem syryjską opozycję, jak i bojowników Państwa Islamskiego. Obawy przed tym, że rosyjska strategia przynosi zamierzony efekt, zgłaszają przede wszystkim członkowie NATO z Europy Środkowo-Wschodniej.
– Nie widzimy żadnej wyraźnej ani konstruktywnej zmiany w jej polityce. Musimy dyskutować o spornych sprawach – w tym na pierwszym miejscu o Ukrainie. To jest sprawdzian rosyjskiego zachowania. Nie możemy dobierać spraw tak, jak jest wygodnie – przekonywał litewski szef dyplomacji Linas Linkevicius. Podobne stanowisko prezentują także inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polska.
Zapewnienia, że do żadnego przehandlowania Ukrainy nie dojdzie, składają głównie Amerykanie. – Nie jesteśmy zainteresowani tego typu układami, które zresztą zwykle się nie sprawdzają. My jako Zachód możemy robić więcej niż jedną rzecz naraz – współpracować z Rosją w pewnych obszarach i jednocześnie naciskać na nią w sprawie Ukrainy – mówił Daniel Fried, który w Departamencie Stanu odpowiada za kwestię sankcji. – NATO nie zdjęło Ukrainy ze swojego pola widzenia. Współpraca, dobre zachowanie czy postęp w relacjach z Rosją muszą się zacząć w Donbasie – podkreślił z kolei gen. Philip Breedlove, naczelny dowódca sił NATO.
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zapowiedział, że zbada możliwość wznowienia spotkań w ramach Rady NATO-Rosja na szczeblu ambasadorów, co w praktyce oznacza, że decyzja w tej sprawie już zapadła. Współpraca wojskowa została zawieszona wiosną zeszłego roku po aneksji Krymu i od tego czasu nie było też ani jednego spotkania Rady. Utworzone w 2002 r. ciało jest najważniejszym mechanizmem współpracy polityczno-wojskowej między obydwoma stronami.
Według zwolenników wznowienia kontaktów przyczyni się to do obniżenia napięcia pomiędzy NATO a Rosją, które jest największe od zakończenia zimnej wojny. Problem w tym, że zapewne zostanie to odebrane przez Moskwę jako dowód skuteczności swojej polityki i przejaw słabości Zachodu. Bo w tym samym czasie, gdy Steinmeier przekonywał do konieczności współpracy z Moskwą, ta niemal wprost groziła członkom Sojuszu. W odpowiedzi na zaproszenie do członkostwa Czarnogóry – której armia liczy niespełna dwa tysiące żołnierzy – Moskwa podkreśliła, że od zawsze sprzeciwiała się rozszerzaniu Sojuszu na wschód i w takiej sytuacji będzie musiała podjąć kroki odwetowe, które zapewnią równowagę sił. Z kolei w wygłoszonym w czwartek przemówieniu prezydent Władimir Putin powiedział, że „jeśli ktoś myśli, iż reakcja Rosji na zestrzelenie samolotu ograniczy się do sankcji gospodarczych, głęboko się myli”. Być może liczy on, że Zachód nie tylko gotowy jest przehandlować Ukrainę, ale także nie stanie w obronie Turcji.