Największy niemiecki dziennik opiniotwórczy "Sueddeutsche Zeitung" zwraca uwagę, że w "epoce siekier" (nawiązanie do ataku młodego Afgańczyka uzbrojonego w siekierę na pasażerów pociągu) zaufanie do Merkel "mocno spadło".
Autor komentarza Kurt Kister zauważa, że przemówienia Merkel nigdy nie są udane, gdyż brakuje jej zdolności do ubierania uczuć w słowa. Merkel jest chłodną królową pragmatycznego rozsądku i sprawia wrażenie osoby aroganckiej lub takiej, której sprawy ludzi są bardzo dalekie.
- (Wśród ludzi) widać zwątpienie i strach, bezradność, bezsilność i gniew. Chętnie usłyszelibyśmy od kobiety, która od 11 lat rządzi Niemcami, coś bardziej wyczerpującego na ten temat - pisze Kister.
Komentator podkreśla, że Merkel potwierdziła swoje stanowisko w sprawie imigrantów i powtórzyła hasło "Damy radę". Zauważa krytycznie, że niemiecka kanclerz wykazała się ubóstwem słownictwa, mówiąc, że obecna sytuacja stanowi "próbę wytrzymałości". - Merkel użyłaby prawdopodobnie tych słów także w przypadku zatonięcia Titanica albo powstania z grobu Johna Lennona - pisze z ironią Kister.
"SZ" zastrzega, że pomimo wezwań z lewej i prawej strony sceny politycznej do ustąpienia Merkel nie ma obecnie z kim przegrać – ani w partiach opozycyjnych, ani w jej własnej partii CDU.
"Damy radę" to za mało
"Frankfurter Rundschau" zwraca uwagę, że wystąpienie Merkel po raz kolejny unaoczniło kontrast między niepokojem panującym w kraju a stylem działania pani kanclerz.
- Jej przypominająca automat rzeczowość jest daleka od rzeczywistości - ocenia komentator. - Kraj czuje, że "wypracowanie" ustawy poprawiającej bezpieczeństwo i zaostrzenie przepisów o azylu już nie wystarczy, by móc żyć tak, jak dotychczas - dodaje dziennikarz "FR". - Niemcy obudziły się z potężną porcją strachu, a kanclerz nuci nadal swoje kołysanki. To jest przyczyna jej porażki - czytamy w "Frankfurter Rundschau".
Podobne stanowisko zajmuje wydawany w Berlinie "Tagesspiegel". - Kraj jest zaniepokojony, a Angela Merkel nie tylko nie ma planu, ale nawet nie chce powiedzieć, czy chce nadal pozostać na stanowisku (czy będzie kandydowała w wyborach do Bundestagu w 2017 r.) - krytykuje autor komentarza.
- "Damy radę" - w porządku, ale jak? Z nią czy bez niej? - pyta dziennikarz "Tagesspiegla". Niemcy muszą wiedzieć, o co chodzi - pisze komentator.
Zimna krew Merkel
"Die Welt" należy do nielicznych gazet, które chwalą wystąpienie Merkel. - W czasach kryzysu i terroru politycy wręcz walczą o to, by ich słowa ukazały się jako pierwsze. Fakt, że Merkel zabiera głos dopiero wtedy, gdy ma coś ważnego do zakomunikowania, jest objawem pozytywnym - ocenia Jacques Schuster.
- Obywatele doceniają polityków, którzy nawet w chwilach burzy zachowują zimną krew - zaznacza komentator, porównując Merkel ze znanym z ciętego języka Helmutem Schmidtem, kanclerzem RFN na przełomie lat 70. i 80.
- Merkel nie jest Schmidtem. Brak jej przede wszystkim potoczystego stylu wypowiedzi. Na konferencji prasowej emanowała jednak spokojną siłą woli, która z pewnością odniesie skutek. Merkel była tak pewna siebie, że pozwoliła sobie na powtórzenie hasła "Damy radę" - pisze Schuster.
To hasło napawa optymizmem, ale równocześnie przykrywa to, że polityka migracyjna rządu uległa zmianie. Merkel nie przyzna się do błędu, ale przynajmniej czegoś się z niego nauczyła. - Nie będzie już otwartych granic dla wszystkich - konkluduje komentator "Die Welt".