W czwartek w Ankarze odbywa się spotkanie szefów MSZ Polski, Turcji i Rumunii. Wśród tematów poruszanych przez ministrów mają się znaleźć m.in. polityka turecka po nieudanym puczu wojskowym z lipca, sytuacja bezpieczeństwa na południowo-wschodniej flance NATO i relacje Turcji z UE. We wtorek szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski zapowiadał, że jego wizyta w Turcji będzie miała charakter tzw. misji rozpoznawczej.

Reklama

Chcemy pojechać i na miejscu, wraz z moim kolegą rumuńskim Lazarem Comanescu, porozmawiać z władzami tureckimi o co chodzi, co się stało, jak wygląda sytuacja bieżąca dzisiaj, jakie są dalsze plany polityki rządu tureckiego, jak oceniają sytuację wokół. Jakie jest ich nastawienie w dalszym ciągu do relacji z Unią Europejską i NATO, bo to jest bardzo ważny dla nas problem. Czy Turcy dalej chcą funkcjonować w NATO i realizować postanowienia szczytu natowskiego z Warszawy? Jakie są relacje z Rosją, które w tej chwili nabierają nowego charakteru? - wyjaśniał w Polskim Radiu.

Jaki może być rezultat misji rozpoznawczej polskiego ministra w Turcji? Kujawa, który jest ekspertem ds. tureckich i politologiem, uważa, że przyszłość relacji Turcji z zachodnimi partnerami stoi pod znakiem zapytania. Na ten kryzys złożył się - według niego - szereg elementów, m.in. świadomość prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, że "w przewidywalnej przyszłości członkostwo Turcji w UE jest niemożliwe, bo Unia Turcji po prostu nie chce w swoich strukturach".

Jednocześnie - jak przekonywał ekspert - obecnie to "Unia bardziej potrzebuje Turcji niż Turcja Unii", m.in. ze względu na rolę Ankary w kryzysie migracyjnym

Prezydent Turcji doskonale zdaje sobie z tego sprawę i będzie z tego korzystał, np. naciskając na ustępstwa w zamian za utrzymanie uchodźców z Bliskiego Wschodu w swoich granicach - zaznaczył. - Podobnie wygląda dziś stosunek Ankary do NATO - będzie się starała w Sojuszu jak najwięcej dla siebie ugrać, ale nie zmienia to faktu narastania coraz bardziej widocznych antagonizmów - dodał.

Kujawa zastrzegł, że tym, co jeszcze powstrzymuje tureckie władze od zbyt radykalnego odwrotu od Europy, jest jednak wciąż rosnące społeczne poparcie dla akcesji do UE. - Np. w 2013 r. wynosiło ono 55 proc., w 2014 było to 57, w 2015 skoczyło do 61 proc., a obecnie sięga już nawet 75 proc. Społeczeństwo jest proeuropejskie i dlatego turecki rząd nie może do końca zrezygnować z unijnych aspiracji - mówił. Mimo to - podkreślił - Turcja będzie w najbliższej przyszłości stopniowo wycofywać się zarówno z europejskich aspiracji, jak i współpracy ze Stanami Zjednoczonymi.

Reklama

Według politologa, wraz z oddalaniem się od struktur zachodnich Ankara zbliża się do Rosji, relacje z którą są przez Erdogana traktowane jako narzędzie zwiększania swoich wpływów na Bliskim Wschodzie. Kujawa zwrócił uwagę, że władze tureckie zabiegają o poprawę stosunków z Rosją już od dawna.

Dlatego jeszcze przed próbą przewrotu tureckie władze wyraziły skruchę w związku z zestrzeleniem rosyjskiego samolotu - przypomniał. - Największym problemem w relacjach turecko-rosyjskich była do tej pory polityka wobec Syrii - priorytetem Erdogana było doprowadzić do obalenia Asada, a rosyjskim utrzymanie go u władzy. Wydaje się jednak, że pomimo dalszych deklaracji Erdogana może dojść do zmian wektorów polityki Turcji wobec Syrii, opartego na porozumieniu pomiędzy Rosją a Turcją. Ankara może powoli rezygnować ze swoich pierwotnych celów politycznych w Syrii, a w zamian może liczyć na to, że Rosja nie będzie popierać dążeń niepodległościowych Kurdów w północnej części Syrii - mówił ekspert.

Jak dodał, drugim czynnikiem, który przyczynił się do poprawy relacji między Ankarą a Moskwą, są zależności gospodarcze. - Zatrzymanie napływu rosyjskich turystów oraz konsekwencje uzależnienia Turcji od rosyjskich surowców energetycznych, głównie gazu, były coraz bardziej odczuwane przez turecką gospodarkę - tłumaczył.

Zdaniem Kujawy współpraca rosyjsko-turecka może jednak nie przetrwać próby czasu w dłuższej perspektywie.

Zarówno dla Putina, jak i dla Erdogana, górę wziąć mogą ich ambicje geopolityczne na Bliskim Wschodzie, Kaukazie i w wielu innych częściach świata; dlatego prędzej czy później może dojść między oboma liderami do nieporozumień - ocenił. Politolog zaznaczył, że "na pewno jednak w interesie Putina jest oddalenie Erdogana od UE i NATO, natomiast w naszym - zarówno Polski, jak i Unii Europejskiej - jest zahamowanie tego procesu i pokazywanie Turcji jej korzyści ze współpracy z UE i NATO".

Niechęć wielu państw UE, szczególnie Niemiec czy Francji, wobec członkostwa Turcji sprawia, że politycy tureccy rezygnują z europejskich aspiracji. Dlatego potrzebna jest jakaś nowa inicjatywa państw europejskich, a zwłaszcza państw nowej Europy, takich jak Polska czy Rumunia, która by zachęciła Ankarę do współpracy. Może np. otwarcie nowego rozdziału w negocjacjach akcesyjnych mogłoby oddalić groźbę tego, że Turcja coraz mniej angażowałaby się we współpracę z Unią i NATO - dodał.