Kilkakrotnie zwracałem uwagę, że w Unii istnieje ryzyko rozłamu, z powodu opozycji północ-południe lub wschód-zachód – oświadczył Zaoralek.
Według niego w tej drugiej opozycji kryją się poważniejsze problemy niż w tej pierwszej, bo od czasu kryzysu gospodarczego z 2008 roku zatrzymał się – według niego - proces zmniejszania różnic w poziomie rozwoju gospodarczego między nowymi i starymi państwami członkowskimi. Różnica w poziomie życia między państwami wschodu i zachodu jest nadal duża, co wyraźnie powoduje napięcia. Kryzys migracyjny jeszcze to zaostrza – oświadczył.
W Czechach uważamy, że rozłam UE jest realnym scenariuszem, bo niektóre państwa członkowskie znalazły się w konfrontacji ze sobą. Niepokoją nas procesy, które mogą udaremnić jedność Unii, zagrozić jej lub ją utrudnić. Jeśli nie uda nam się rozwiązać powyższych antagonizmów, wszystko to może mieć poważne konsekwencje – ostrzegł.
Pytany o swe wcześniejsze słowa krytyki pod adresem szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude’a Junckera (Zaoralek zarzucał mu m.in., że nie dbał o opinię państw Grupy Wyszehradzkiej w apogeum kryzysu migracyjnego w 2015 roku), szef czeskiej dyplomacji skonstatował, że „w Brukseli nie oczekuje się rozwiązania problemów od tych, którzy są nimi bezpośrednio dotknięci”, czego przykładem może być kryzys migracyjny, w której to sprawie „chcą podejmować decyzje ponad naszymi głowami”. Podkreślił, że każde państwo powinno mieć możliwość zdecydowania, czy przyjmie uchodźców.
Postulowane przez kanclerza Austrii Christiana Kerna obcięcie funduszy unijnych Polsce i Węgrom, którym Kern zarzuca m.in. uchylanie się od udziału w podziale uchodźców, Zaoralek uznał za „nieszczęśliwy pomysł”.
Uważam za głupotę możliwość, by Bruksela próbowała załatwiać sporne kwestie z jednym czy drugim państwem wyszehradzkim poprzez obcinanie wypłat z funduszu spójności. Jeśli UE chce, by 27 państw zachowało jedność, jest to koncepcja nie do wykonania – powiedział.
Zaoralka zapytano też o to, czy trójkąt sławkowski (Austria, Czechy i Słowacja) miał być „próbą wyskoczenia” z Grupy Wyszehradzkiej. Szef czeskiej dyplomacji podkreślił w odpowiedzi, że chciał powstania trójkąta sławkowskiego, bo więzi czesko-austriackie były słabe, a stosunki polityczne niezadowalające.
Tych dwóch zrzeszeń nie można porównywać – zaznaczył, podkreślając, że współpraca w trójkącie sławkowskim ogranicza się tylko do transportu, energetyki oraz rozwiązywania problemów regionów przygranicznych, podczas gdy „współpraca V4 wykracza poza sprawy gospodarcze i obejmuje też uzgodnienia polityczne”.
Zaoralek zaprzeczył przy tym, by Czechy były najsłabszym ogniwem Grupy Wyszehradzkiej, jak ocenił były czeski prezydent Vaclav Klaus. Odrzucam pogląd, że Czechy są najsłabszym ogniwem. Grupa Wyszehradzka od samego początku była dla Czech ogromną pomocą – oświadczył.
Jego zdaniem w V4 wiele kwestii pozostaje otwartych, ale w utrzymaniu jedności grupy pomaga zdolność jej członków do kompromisu. Jednak jeśli nie będziemy potrafili zapewnić funkcjonowania tego mechanizmu, będzie to ze szkodą dla nas wszystkich - powiedział.
Według niego sporu V4 z UE dotyczącego kryzysu migracyjnego nie można nazwać wojną. Ale niepokoi mnie, że do tej pory nie osiągnięto porozumienia w tej sprawie - dodał. - Musimy znaleźć takie rozwiązanie, które będzie brało pod uwagę argumenty obu stron.
Uważam, że w UE poszukiwanie kompromisów jest problematyczne.(…) Kraje V4 nie chcą wzniecać antagonizmu, tylko poszukują możliwości rozwiązania problemów. Szukanie winy zawsze w drugiej stronie nie jest rozwiązaniem – ocenił.