Publicysta największej włoskiej gazety "Corriere della Sera" pisze: Łudziliśmy się, nie mieliśmy do tego powodu. Teraz Barcelona. Wcześniej Paryż, jeszcze wcześniej Londyn dwa razy. Ostatnio Sztokholm, Londyn, Berlin, Nicea.
W ciągu nieco ponad roku osiem zamachów dokonanych tą samą techniką, straszliwie prostą; skosić tłum przy użyciu pojazdu. Zamachowcy nie mają fantazji; my nie mamy pamięci - dodaje.
Zdaniem autora komentarza takie wyparcie z pamięci jest "ludzkie i zrozumiałe". Ale nie możemy sobie na to pozwolić- ostrzega.
Na łamach mediolańskiego dziennika postawiono pytanie: Jak to możliwe, że furgonetka mogła przedostać się w rejon Las Ramblas, jechać zygzakiem przez 600 metrów i skosić tłum w szczycie sezonu turystycznego?. I to wtedy- przypomniano- gdy poziom zagrożenia w Hiszpanii od dwóch lat utrzymuje się na czwartym poziomie w pięciostopniowej skali.
Jak to możliwe, że ten słynny deptak nie był w jakiś sposób zabezpieczony - pyta komentator.
Wyraża przekonanie, że zamach w Barcelonie podobnie, jak poprzednie dowodzi, że miejsce “przemysłowców terroryzmu” zajęli "rzemieślnicy".
Tak wielki, wolny kontynent jak Europa nie może uginać się przed końcowymi ciosami prymitywnej ideologii , która traci terytorium i poparcie. Oczywiście to także już mówiliśmy i powtarzaliśmy. A jednak w takich dniach, jak te, musimy powtórzyć to znowu, z mocą - podkreślono w dzienniku.
„Il Messaggero” ocenia , że Hiszpania "płaci za swe zaangażowanie przeciwko dżihadowi".
„La Stampa” wskazuje zaś, że masakra w Barcelonie "otwiera iberyjski front" ataku dżihadystów na Europę.
Walczą oni na Starym Kontynencie "zgodnie z mentalnością porachunków na pustyni" - stwierdza turyńska gazeta. Jak wyjaśnia, w tej strategii "nie wystarczy kogoś zabić, należy upokorzyć przeciwnika, a metodą osiągnięcia tego celu jest obrażenie tego, co ma najdroższego, czyli jego symboli".
Znany z prowokacyjnych tytułów dziennik „Libero” ogłosił w nagłówku: Isis nie jedzie na wakacje.