W odczytanym przez Lombarda w Los Agneles oświadczeniu, Danley informuje, że znała Paddocka. Nazwała go "miłym, uważnym, spokojnym mężczyzną". "Nigdy nie powiedział mi nic", co pozwoliłoby przewidzieć, "że wydarzy się coś strasznego" - dodała kobieta.

Reklama

Oświadczenie to wydała po powrocie z Filipin i przesłuchaniu jej przez agentów FBI.

- Niewiele ponad dwa tygodnie temu Stephen powiedział mi, że wyszukał tani bilet na Filipiny i że chciałby, żebym pojechała tam zobaczyć się z moja rodziną. Jak wszyscy Filipińczycy mieszkający za granicą - ucieszyłam się na myśl o powrocie, ujrzeniu rodziny i przyjaciół - brzmi przeczytane przez prawnika oświadczenie.

62-letnia Danley poinformowała w nim ponadto, że gdy była już na Filipinach, Paddock przesłał jej pieniądze, mówiąc, że ma je przeznaczyć na kupno domu dla siebie i swojej rodziny. "Byłam wdzięczna, ale zaniepokojona, że ta nieoczekiwana podróż i pieniądze były pewną formą zakończenia (relacji) ze mną - dodała. - Nigdy, w żaden sposób nie przyszło mi do głowy, że planował użyć przemocy przeciw komukolwiek".

Danley we wtorek wieczorem przybyła do Los Angeles, "wiedząc, że FBI i policja z Las Vegas chcą z nią rozmawiać" - wynika z jej komunikatu.

Reklama

Kobieta dodała ponadto, że jest zrozpaczona z powodu tego, co zrobił jej partner.

64-letni Amerykanin Stephen Paddock, były księgowy, hazardzista i inwestor na rynku nieruchomości, w niedzielę wieczorem otworzył ogień do zgromadzonych pod gołym niebem ponad 20 tys. uczestników festiwalu muzyki country "Route 91. Harvest Festival" w Las Vegas, zabijając prawie 60 osób i raniąc ponad 500. Większość ofiar Paddocka, który miał cały arsenał broni i wyposażenia snajperskiego, nie ukończyła 40. roku życia. Była to najkrwawsza tego rodzaju tragedia w najnowszej historii USA.

Paddock popełnił samobójstwo, kiedy komandosi sforsowali drzwi jego pokoju hotelowego.

Do tej pory funkcjonariuszom FBI, detektywom lokalnej i stanowej policji nie udało się ustalić, jakie były motywy sprawcy.