Według informacji dziennikarzy były doradca ds. polityki zagranicznej w kampanii ówczesnego kandydata na prezydenta Donalda Trumpa, George Papadopoulos oraz jego londyński kontakt prof. Joseph Mifsud (obaj są objęci śledztwem dotyczącym wpływu Moskwy na amerykańską politykę) mieli zabiegać o kontakty z brytyjskimi ministrami.
"Observer" ujawnił, że Mifsud spotkał się wielokrotnie z byłym brytyjskim wiceministrem spraw zagranicznych Alokiem Sharmą, w tym na kolacji w swoim okręgu wyborczym, na której gościem był również minister spraw zagranicznych Boris Johnson.
Źródło w Foreign Office podkreśliło jednak w rozmowie z gazetą, że "minister nie spotkał się świadomie z tą osobą, nie planował spotkania z nią ani nigdy wcześniej o niej nie słyszał".
Również Sharma zaznaczył, że nie przedstawił Mifsuda ministrowi i "nie sądzi, żeby ktokolwiek inny to zrobił".
Mifsud od lat prowadził działalność w Londynie, często organizując wydarzenia dla dyplomatów akredytowanych w Wielkiej Brytanii. Oprócz spotkań i debat, niejednokrotnie organizowanych za zamkniętymi drzwiami, jego uczelnia prowadziła także kursy i szkolenia, m.in. w zakresie protokołu dyplomatycznego.
Dziennikarze ocenili także, że "pytania nasuwa" spotkanie byłego wiceministra spraw zagranicznych Tobiasa Ellwooda z Papadopoulosem, do którego doszło na marginesie Zgromadzenia Ogólnego ONZ we wrześniu 2016 roku. „Observer” zwraca uwagę, że Papadopoulos pracował wtedy dla kampanii Trumpa i - jak wynika z informacji FBI – kontaktował się z "wysoko postawionymi rosyjskimi oficjelami".
Zastępca szefa opozycyjnej Partii Pracy Tom Watson podkreślił, że w związku z tymi „niezwykłymi” informacjami „Observera” oczekuje ujawnienia szczegółów spotkań. Z kolei rzecznik partii Liberalnych Demokratów ocenił w rozmowie z "Observerem", że obawy dotyczące możliwych prób wpływu Rosji na brytyjską politykę wymagają szczegółowego postępowania wyjaśniającego.
W piątek Edward Lucas napisał w dzienniku "The Times", że brytyjskie śledztwo w sprawie roli Rosji w ubiegłorocznym referendum o wyjściu z Unii Europejskiej może być "podobnie wybuchowe, jak to w Stanach Zjednoczonych".
W relacjach z Rosją "od blisko trzech dekad ignorowaliśmy ostrzeżenia, przegapialiśmy prowokacje i rozbrajaliśmy swoje przygotowanie eksperckie, przedkładając krótkoterminowe dyplomatyczne i gospodarcze zyski nad interes narodowy" - ocenił.