Sugestia padła z ust Donalda Tuska. – Przed nami wciąż najtrudniejszy stress test – mówił szef Rady Europejskiej. – Jeżeli go nie zdamy, to negocjacje skończą się porażką. Musimy więc pozostać zjednoczeni bez względu na to, w jakim kierunku potoczą się rozmowy. UE jest w stanie sprostać każdemu scenariuszowi, dopóki nie będziemy podzieleni. W gruncie rzeczy to od Londynu teraz zależy, jak to się wszystko skończy: dobrym porozumieniem czy brakiem porozumienia. Albo żadnym brexitem – dorzucił.
Te słowa podchwycił tabloid "The Daily Express", który zebrał głosy tych, którym wystąpienie Polaka zjeżyło włos na głowie. "Sorry, Donald Tusk. Zmusiłeś Danię do ponownego głosowania. Zmusiłeś Irlandię, by głosowała raz jeszcze. Ale z Wielką Brytanią to nie przejdzie" – cytowała gazeta jednego z czytelników. "Nic wam nie jesteśmy winni" – pisał inny. Do tego oficjalne stanowisko Londynu i zwolenników opuszczenia Unii. „Brexit nie zostanie odwrócony” – oświadczyła premier Theresa May. "No i mamy dowód – kwitował na Twitterze Henry Bolton, następca Nigela Farage'a na stanowisku szefa UK Independence Party, która poprowadziła w ubiegłym roku Brytyjczyków do głosowania za rozwodem. – Bruksela widzi brexit jako rywalizację, a nie współpracę. Natychmiast wychodźmy!".
Szkopuł w tym, że wyrażona przez Tuska sugestia, żeby Londyn poszukał jakiegoś triku, który pozwoliłby odwołać brexit, to nie tylko ciche marzenie Brukseli. Takie sygnały płyną do Londynu z wielu stron. "Skoro tyle jest do stracenia, to może należałoby się upewnić, czy wciąż jest konsensus w tej sprawie – napisał niedawno na Twitterze Lloyd Blankfein, prezes potężnego banku Goldman Sachs. – Wielu liderów biznesowych życzyłoby sobie potwierdzającego głosowania".
Reklama