Emmanuel Macron był przed wystąpieniem "fetowany w Davos niczym mesjasz, który uratuje Europę, a nawet cały świat" - ocenia gazeta, zarzucając prezydentowi Francji, że wygłosił zbyt długie i wypełnione ogólnikami przemówienie. "Ogólnie rzecz biorąc, mowa była o zmianie, którą państwo ma wręcz przyspieszyć" - pisze "Die Welt", przypominając, że Macron apelował o to, by państwo zamiast chronić obywateli przed zmianami umożliwiało im udział w tych zmianach, a następnie ogłosił, że "Francja powróciła".
"Na tym przemówienie mogło się właściwie zakończyć i Macron po raz kolejny sprostałby stawianym mu oczekiwaniom. Jednak Macron (...) mówił dalej"; "poruszał coraz to nowe tematy (...), a rozwiązania, jakie proponował, sprowadzały się zawsze do tego samego - więcej międzynarodowej współpracy w Europie i poza nią, więcej regulacji (...)" - ocenia "Die Welt".
Jak zauważa dziennik, "sądząc po minach słuchaczy, (Macron) swoim wystąpieniem w Davos nie wyświadczył wielkiej przysługi ani sobie, ani swojemu krajowi. Wśród części publiczności podnosiły się głosy, że +czar prysł+".
Zgoła odmiennie ocenia "Die Welt" środowe wystąpienie Angeli Merkel, która po dwóch latach nieobecności na WEF miała w Davos - zdaniem gazety - "swój comeback". Wypowiadając się przeciwko protekcjonizmowi i nacjonalizmowi, ale za międzynarodową współpracą i wyciąganiem wniosków z przeszłości, Merkel wzywała Europę do odpowiedzi na reformę podatkową w USA.
Tym samym "zapowiedziała walkę nie tylko z prezydentem USA Donaldem Trumpem, którego nie wymieniła z nazwiska, ale w pewnym sensie także (...) z Macronem". "Macron, który wykorzystał dla siebie próżnię władzy w Niemczech w ostatnich miesiącach (spowodowaną przedłużającymi się negocjacjami w sprawie rządu - PAP), znów ma u swego boku równorzędnego partnera, który jest dla niego także przeciwwagą - taki był sygnał (od Merkel) w Davos" - podkreśla "Die Welt".
"Tegoroczne wystąpienie (niemieckiej kanclerz w Davos) zostanie dobrze zapamiętane przez uczestników WEF. Chodziło nie tylko o to, że wygłosiła mocne przemówienie, ale też o to, że unikała przy tym pouczania obecnej elity" oraz że "rozliczała siebie i swych politycznych partnerów z kwestii kryzysu uchodźczego" - czytamy w czwartkowym komentarzu w "Die Welt".