Według międzynarodowej ekipy śledczej, która tego dnia przedstawiła tymczasowe wyniki śledztwa w sprawie samolotu Malaysia Airlines, szczegółowa analiza materiałów wideo wykazała, że pocisk rakietowy Buk, który 17 lipca 2014 roku zestrzelił tę maszynę, pochodził z rosyjskiej jednostki wojskowej.

Wilbert Paulissen z policji holenderskiej powiedział, że pocisk pochodził z 53. Rakietowej Brygady Przeciwlotniczej stacjonującej w Kursku. Wszystkie pojazdy w konwoju wiozącym ten pocisk rakietowy należały do rosyjskich sił zbrojnych - podkreślił.

Śledczy zrekonstruowali trasę konwoju z systemem rakietowym na podstawie licznych nagrań wideo i zdjęć - relacjonuje agencja dpa. 23 czerwca 2014 roku wojskowy konwój wyruszył z Kurska w kierunku Ukrainy. Był w nim pojazd z wyrzutnią rakiet Buk. Został zidentyfikowany bez żadnych wątpliwości na podstawie oznaczeń. Paulissen mówił w tym kontekście o "odcisku palca".

Śledczy poinformowali, że przekazali władzom Rosji swe ustalenia i oczekują odpowiedzi, ale dotąd żadnej nie dostali. Międzynarodowa ekipa śledcza zaapelowała o pomoc do świadków, którzy mogą złożyć zeznania w sprawie zaangażowania 53. Rakietowej Brygady Przeciwlotniczej w zestrzelenie malezyjskiego samolotu pasażerskiego. Chodzi o ustalenie, kto wchodził w skład obsługi systemu Buk, kto dowodził i na podstawie czyjego rozkazu system ten został wysłany na Ukrainę.

Prokurator Fred Westerbeke podkreślił, nawiązując do ogłoszonych w czwartek ustaleń, że nasuwają one nowe pytania - takie, jak pytanie o to, jak aktywnie sama brygada była zaangażowana w zestrzelenie samolotu. Westerbeke oświadczył też, że ekipa śledcza nie jest jeszcze gotowa do podania nazwisk osób podejrzanych, ale dodał: Mogę powiedzieć, że wchodzimy teraz (...) w ostatnią fazę śledztwa. W tej chwili nie można powiedzieć, kiedy będziemy gotowi, ponieważ wciąż jest do wykonania mnóstwo pracy. Zaakcentował, że krąg podejrzanych zmniejszył się do kilkudziesięciu osób.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Boeing 777-200ER linii Malaysia Airlines, lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur, został zestrzelony nad wschodnią Ukrainą, na obszarze kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów. Zginęło 298 osób, wszyscy pasażerowie i cała załoga. Na pokładzie było 196 Holendrów, a także m.in. obywatele Malezji, Indonezji, Australii i Wielkiej Brytanii.

W czwartek śledczy pokazali m.in. zdjęcia z numerem seryjnym pocisku rakietowego. Australijska minister spraw zagranicznych Julie Bishop nadesłała pisemne oświadczenie, w którym podkreśliła: To, że ta nowoczesna broń należąca do rosyjskiej armii została wysłana i użyta do zestrzelenia cywilnego samolotu, powinno być powodem poważnego międzynarodowego zaniepokojenia. Omawiamy te ustalenia z naszymi partnerami i rozważamy nasze opcje.

Reklama

Holenderski minister spraw zagranicznych Stef Blok podkreślił wagę ustaleń ekipy śledczej, a szef belgijskiej dyplomacji Didier Reynders wezwał wszystkie kraje do pełnej współpracy w śledztwie, aby odpowiedzialnych za zestrzelenie samolotu można było pociągnąć do odpowiedzialności.

W lipcu 2017 roku MSZ Holandii zapowiedziało, że podejrzani o zestrzelenie malezyjskiego samolotu będą sądzeni zgodnie z prawem holenderskim, przez holenderski sąd. Decyzja ta została podjęta wspólnie przez państwa prowadzące śledztwo w tej sprawie - Australię, Belgię, Holandię, Malezję i Ukrainę - po zablokowaniu przez Rosję prób ustanowienia w tej sprawie trybunału międzynarodowego. Powołanie takiego trybunału proponowała Malezja, ale Rosja zawetowała rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ w tej sprawie.

Już w 2016 roku międzynarodowa grupa śledczych z Holandii, Australii, Belgii, Malezji i Ukrainy ogłosiła, że samolot Malaysia Airlines został zestrzelony pociskiem, który pochodził z Rosji. Według śledczych pocisk rakietowy został odpalony z terytorium Donbasu kontrolowanego przez prorosyjskich separatystów. System rakietowy Buk, z którego wystrzelono ten pocisk, powrócił do Rosji - oświadczyli wówczas prokuratorzy. Strona rosyjska zaprzecza, jakoby miała cokolwiek wspólnego z zestrzeleniem tego samolotu.