- Oto śmieci pozostawione w bazie pod K2 przez polską zimową wyprawę 2017/2018 - napisał w mediach społecznościowych kanadyjski himalaista i fotograf Jean-Pierre Danvoye. Do swojego komentarza dołączył krótki film, na którym widać istne pobojowisko. To, że śmieci zostawili Polacy nie pozostawia wątpliwości. Są tam polskie przekłady książek, opakowania po krajowej wołowinie, przedmioty z logo #K2dla Polaków, ścinki gazet.
- Wyprawę poprowadził Krzysztof Wielicki. Wstydźcie się, polscy himalaiści. Chcieliście zrobić pierwsze zimowe wejście na tę górę, ale mam nadzieję że to wasza ostatnia wyprawa - przekonywał dalej.
Na wpis Kanadyjczyka odpowiedział Piotr Tomala, szef programu Polski Himalaizm Zimowy 2016 - 2020, który uczestniczył w wyprawie. - Chcemy przede wszystkim przeprosić za zaistniałą sytuację. Ekspedycja, gdy opuszczała bazę, zostawiła po sobie bezwzględny porządek. Śmieci były uprzątnięte i przygotowane w szczelnie zamkniętych worach. Niestety, prawdopodobnie część z nich została splądrowana. Nie wiemy przez kogo - odpowiadał. Dodał, że ma nadzieję na szybkie wyjaśnienie sprawy. W tym celu jest w stałym kontakcie z pakistańskim współorganizatorem wyprawy. - Naturalne piękno gór zawsze powinno być priorytetem.
Kanadyjczyk zamieścił oświadczenie Polaków. Ze swojego ostrego komentarza jednak się nie wycofał. Mimo, że śmieci zostały już uprzątnięte. Na jego profilu w mediach społecznościowych nadal pojawiają się niepochlebne opinie o polskiej wyprawie: "Zrobili to, czego nie dopilnowali wcześniej", "Szkoda, że trzeba było sprawę nagłośnić, żeby uprzątnąć ten bałagan".
Ale nie brakuje też głosów krytycznych wobec Kanadyjczyka. Zdaniem części zagranicznych himalaistów, Danvoye zbyt pospieszył się z wydaniem opinii. W Karakorum trwa właśnie sezon wspinaczkowy. I być może członkowie którejś z komercyjnych wypraw próbowali w śmieciach znaleźć przydatne przedmioty. Rozerwali worki, a wiatr zrobił resztę.
Przypomnijmy, że polska wyprawa na drugą górę świata (8611 m n.p.m.) zakończyła się w marcu po prawie trzech miesiącach walki. - Niestety, w tym roku góra okazała się za trudna, a my za słabi - podsumował ekspedycję jeden z jej liderów, Adam Bielecki.