W piątek kanclerz Angela Merkel przyjedzie do Warszawy na konsultacje między rządami Polski i Niemiec. To cykliczne spotkania, które odbywają się mniej więcej raz na rok w Warszawie lub w Berlinie. Od typowych wizyt dyplomatycznych różni je to, że oprócz szefów rządów bierze w nich udział zazwyczaj kilku ministrów. W tym roku razem z kanclerz Niemiec przyjedzie aż 14 członków gabinetu – poza jednym.
Tegoroczne konsultacje odbywają się po raz 15. Można powiedzieć, że na stałe wpisały się w dialog polsko-niemiecki. Często nie były to zresztą jedynie kurtuazyjne spotkania. W 2012 r. wykorzystano je do rozmów o nowym budżecie unijnym, Partnerstwie Wschodnim i sytuacji na Ukrainie po wyborach parlamentarnych, które utwierdziły władzę Wiktora Janukowycza i otworzyły mu drogę do sprywatyzowania państwa. Również teraz przypadną one w newralgicznym czasie – sytuacja polityczna w RFN jest niestabilna. Merkel ogłosiła właśnie, że po raz ostatni jest premierem, a dodatkowo od grudnia nie będzie liderem chadecji. W toku są również negocjacje nad nowym budżetem unijnym.
Nawet bez konsultacji dialog Polska – Niemcy jest niezwykle żywy. Bez względu na to, któremu polskiemu premierowi lub prezydentowi się przyjrzymy, Niemcy stanowią jedno z najważniejszych miejsc wizyt zagranicznych. W zasadzie nie ma znaczenia retoryka polityków, którzy akurat są u władzy. Niezależnie, czy jest ona bardziej czy mniej proniemiecka, dla każdej ekipy relacje dwustronne mają charakter strategiczny.
Policzyliśmy, jaka była dynamika spotkań w pierwszych trzech latach rządów Donalda Tuska i pierwszych trzech latach rządów PiS. Jeśli nią mierzyć pro- lub antyniemieckość ugrupowania, to zarówno PiS, jak i PO należy uznać za partie, którym zależy na ścisłych relacjach z Berlinem. Premierzy Beata Szydło i Mateusz Morawiecki wizytowali Niemcy w tym okresie cztery razy. Prezydent Andrzej Duda – pięć. Nie każda z tych podróży była klasyczną wizytą zagraniczną. Niektóre wiązały się z uczestnictwem w specjalnych wydarzeniach, jak odbywająca się na początku każdego roku konferencja w Monachium poświęcona bezpieczeństwu.
Równie intensywnie było przez pierwsze trzy lata rządów PO. Premier Donald Tusk łącznie podróżował do Niemiec sześć razy, jeśli nie liczyć dwóch spotkań w tym kraju z przewodniczącym PE Hansem-Gertem Poetteringiem i spotkania (26 września 2010 r.) z Merkel w Berlinie w kontekście wypadku polskiego autokaru w RFN.
Niemcy bywają w Polsce równie często. Premierzy wywodzący się z Prawa i Sprawiedliwości w ciągu trzech lat odbyli w kraju takich spotkań pięć. Głowa państwa, która nad Wisłą spotykała się głównie ze swoimi odpowiednikami z Niemiec - Joachimem Gauckiem i Frankiem-Walterem Steinmeierem - miała sześć takich spotkań. Paradoksalnie mniej aktywny pod tym względem był Tusk, który widział się w analogicznym okresie z Merkel zaledwie dwa razy.