O północy na Wschodnim Wybrzeżu USA, czyli o godz. 6 czasu polskiego, shutdown wkroczył w 22. dzień trwania. Poprzedni rekord padł na przełomie lat 1995 i 1996, za prezydentury Demokraty Billa Clintona, i trwał 21 dni.

Z powodu shutdownu nie działa wiele ministerstw. Ok. 800 tys. pracowników rządu federalnego pracuje obecnie bez wynagrodzenia lub poszło na przymusowy urlop. Wielu z nich w mediach społecznościowych opublikowało zdjęcia otrzymanych w piątek wyciągów z listy płac bez sumy wynagrodzenia, apelując do polityków o zakończenie paraliżu.

Reklama

Objął on m.in. Departament Stanu, a więc i amerykańskie ambasady na świecie. Także Biały Dom działa w warunkach kryzysowych - zgodnie z planem przewidzianym na podobne sytuacje pracować może tylko 156 z 359 zatrudnionych tam na pełny etat osób, których praca uważana jest za kluczową dla funkcjonowania prezydenckiego ośrodka.

Powodem częściowego paraliżu pracy władz federalnych jest spór między obecnym prezydentem, Republikaninem Donaldem Trumpem, a politykami Partii Demokratycznej w Kongresie o finansowanie dla budowy muru na granicy USA z Meksykiem. Projekt ten był jednym ze sztandarowych obietnic Trumpa w kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2016 roku. Trump zapowiedział, że nie podpisze ustawy budżetowej, jeśli nie zostaną w nim uwzględnione środki na budowę muru.

Jak pisze agencja dpa, póki co nic nie zapowiada rozwiązania sporu, a ostatnie spotkanie Trumpa z Demokratami w tej sprawie zakończyło się nagle i bez porozumienia i nic nie wiadomo o tym, by planowano kolejne.

W piątek dziennik "Washington Post" napisał, że Trump przygotowuje grunt pod wprowadzenie stanu wyjątkowego, dzięki czemu mógłby sfinansować budowę muru bez zgody Kongresu, a Biały Dom miałby na ten cel przeznaczyć środki z wojskowego funduszu budowlanego (USACE). Tego samego dnia Trump ogłosił jednak, że na razie nie wprowadzi stanu wyjątkowego, zaś możliwość przekierowania środka z funduszu wykorzystywanego m.in. do odbudowy infrastruktury po klęskach żywiołowych wywołała głosu oburzenia wśród polityków, a także w Portoryko i innych stanach wciąż podnoszących się po katastrofach naturalnych.

W czwartek prezydent USA zdecydował, że ze względu na przedłużający się shutdown nie pojedzie na Światowe Forum Ekonomiczne w Davos 22 stycznia.

Reklama