14 lutego 2019 roku 19-to letni Amil Dar, zamachowiec-samobójca, staranował kolumnę 78 indyjskich pojazdów transportujących członków paramilitarnej Central Reserve Police Force. Zginęło 44 policjantów. Świadkowie twierdzą, że eksplozja była tak potężna, że ponad stu metrowy odcinek autostrady został usiany krwią i szczątkami ciał ofiar. Do zamachu przyznała się wspierana przez Pakistan muzułmańska grupa Jaish-e-Mohammad (JeM – Army of Muhammad). Już kolejnego dnia siły indyjskie przeprowadziły operację policyjną w dystrykcie Pulwama, która przyniosła kolejne ofiary śmiertelne.

Reklama

Historia nienawiści

Po drugiej wojnie światowej nowa sytuacja geopolityczna zmusiła Królestwo Brytyjskie do wycofania się z subkontynentu. Perła w koronie Imperium Brytyjskiego miała ponownie stać się niepodległym bytem. Działania Ligii Muzułmańskiej (organizacji powstałej w opozycji do niepodległościowego Indyjskiego Kongresu Narodowego) wymogły na ostatnim brytyjskim wice królu Indii, Lordzie Mountbatten utworzenie dwu odrębnych państw – świeckich Indii i muzułmańskiego Pakistanu.

Przyznanie w roku 1947 obu krajom niepodległości pozostawiło wielu wyznawców hinduizmu, sikhizmu i muzułmanów po niewłaściwych stronach nowo utworzonej granicy. Wybuchły brutalne zamieszki. Początek nowożytnej historii świeckich Indii i muzułmańskiego Pakistanu jest splamiony krwią około pół miliona ofiar. Walki doprowadziły do prawdziwego exodusu ludności i otworzyło rany niezasklepione do dzisiaj.

Brytyjczycy odgórnie wyznaczyli granicę, jednak niektóre, cieszące się pewną autonomią regiony same miały rozstrzygnąć o swojej państwowej przynależności. Przed taką decyzją stanął także maharadża Hari Singh – władca Kaszmiru.

Księstwo było zamieszkane w większości przez mahometan, Hari Singh wyznawał hinduizm. Oba nowe utworzone państwa wywierały polityczne naciski na maharadżę, a w roku 1947 Pakistan, podejrzewając go o pro-indyjskie sympatie, wsparł najazd plemion pasztuńskich na Kaszmir.

Pozostawiony bez wyboru Hari Singh zdecydował o przyłączeniu podległej mu prowincji do Indii. Jego werdykt i późniejsze wkroczenie wojsk indyjskich do księstwa nigdy nie została przez Pakistan zaakceptowane. Zapoczątkowało krwawy religijno – narodowy konflikt w regionie, w którym na przestrzeni ponad 70 lat życie stracą dziesiątki tysięcy ludzi.
Wkroczenie wojsk indyjskich do Kaszmiru rozpoczęło konflikt zbrojny z Pakistanem. Starcia zbrojne szybko przerodziły się w regularną wojnę, zakończoą w roku 1948 po mediacji ONZ. Sporne terytorium zostało podzielone, a obie strony zgodziły się na przeprowadzenie referendum które miało zadecydować o przyszłości regionu. W późniejszych latach idea ta została porzucona.

Kolejny konflikt wybuchł w roku 1965. Wojska pakistańskie przekroczyły linie demarkacyjną i zaatakowały oddziały hinduskie. Po czterech miesiącach krwawych walk (po stronie Indii – 3 tysiące poległych, po stronie Pakistanu -3.8 tysiąca) przeciwnicy wrócili na pozycje zajmowane przed rozpoczęciem walk.

Reklama

Po sześciu latach względnego spokoju, w grudniu 1971 roku doszło do kolejnego konfliktu. Hindusi w przeciągu dwóch tygodni rozbili wojska przeciwnika.
Rok 1998 jest kamieniem milowym w historii wzajemnych relacji obu państw. W roku tym oba kraje, przeprowadzając z sukcesem pierwsze próby jądrowe, z przytupem wkroczyły do klubu mocarstw nuklearnych. Od tej pory każda kolejna konfrontacja mogła przerodzić się w konflikt jądrowy. Dlatego też cały świat z drżeniem obserwował prowadzoną środkami konwencjonalnymi dwumiesięczną wojnę z roku 1999. Ta zakończyła się, nie zmieniła istniejącego status quo.

Czy szykuje się nowa wojna w Azji Południowej?

Po krwawym zamachu napięcie między obu państwami gwałtownie wzrosło. Władze w New Delhi chcą, by Islamabad wziął na siebie odpowiedzialność za atak i wydał terrorystów. Pakistan broni się przed oskarżeniami, deklarując chęć dialogu. Zarazem premier Pakistanu Imran Khan zażądał by Indie „przestały winić Pakistan bez żadnego dowodu” na bycie zaangażowanym w zamach. Zagroził, że jeśli Indie rozpoczną walki na pakistańskim terytorium, Islamabad odpowie siłą.

Wygląda na to, że sytuacja prowadzi prosto do kolejnego konfliktu. Minister finansów gabinet premiera Modiego, Rajnath Singh powiedział ostatnio, że "Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MEA) zainicjuje wszelkie możliwe kroki, a ja mam na myśli [....] kroki dyplomatyczne, które należy podjąć, aby zapewnić całkowitą izolację Pakistanu od społeczności międzynarodowej " . Indie wycofały klauzulę najwyższego uprzywilejowania w relacjach handlowych z Islamabadem. Podniosły cło na pakistańskie towary o 200%, co właściwie oznacza zerwanie stosunków gospodarczych. Premier Modi dał hinduskim wojskowym wolna rękę do podjęcia działań na terenie Pakistanu, gdzie operuje dżihady styczna grupa Jaish-e-Muhammad a Wysoki Komisarz Indii ds. Pakistanu Ajay Bisaria został wezwany do Dehli na konsultacje.

Premier Khan prawdopodobnie chętnie wydalił by ze swojego terytorium terrorystów i wydał ich Indiom. Niestety, na terenach, gdzie chronią się bojownicy JeM faktyczna władza Islamabadu nie istnieje - są kontrolowane przez miejscowe plemiona, a nie władzę centralną. Także wydanie terrorystów, przez wielu w Pakistanie uważanych za bohaterów którzy zadali bolesny cios wrogim Indiom, mogło by osłabić polityczną pozycje Khana.

Premier Khan został postawiony w wielce niekomfortowej pozycji. Tajemnicą poliszynela jest, że na terenie Pakistanu działają niczym nie niepokojone rozmaite ugrupowania terrorystyczne. Ostatni atak na terenie Iranu został przeprowadzony przez bazujących w Pakistanie terrorystów z Jaish al Adl. Irańscy wojskowi zażądali, by Islamabad rozprawił się z bojownikami, gdyż w przeciwnym razie zrobią to własnymi siłami. Jak by tego było mało, stosunki Islamabadu i Pekinu przeżywają ostatnio kryzys. Chińskie firmy działające w ramach EPEC (Chińsko- Pakistański Korytarz Ekonomiczny) zostały oskarżone przez Pakistańczyków o korupcję, a Pekin stanowczo odrzucił te oskarżenia jako bezpodstawne i szokujące.

Zegar tyka

W kwietniu i maju bieżącego roku w Indiach odbędą się wybory powszechne. Aktualnie rządząca partia premiera Modiego, Bharatiya Janata traci w sondażach, a opozycja zarzuca jej doprowadzenie do największego od 45 lat bezrobocia w Indiach.

Zamach w Kaszmirze na trzy miesiące przed wyborami to dla Modiego prawdziwy podarek od losu. Premier wkracza na wojenną ścieżkę, koncentruje uwagę opinii publicznej na wrogu zewnętrznym i zarzuca opozycji prowadzenie miękkiej polityki w stosunku do terrorystów. Kremacje ofiar zamachu stają się publicznym widowiskiem, w którym biorą udział czołowi politycy partii rządzącej, są transmitowane przez publiczną telewizję. Anty-pakistańska retoryka obecna jest w mediach i na ulicy. Wszystko wskazuje na to, że rząd Modiego chętnie wywołał by mała wojenkę z Islamabadem, by wygrać wewnętrzne wybory.

Pakistan nie ma szans w konwencjonalnym starciu z Indiami. Armia indyjska jest ponad czterokrotnie silniejsza od pakistańskiej – liczy około 4 milionów wojskowych w stosunku do niespełna milionowej armii przeciwnika. Jednak Islamabad dysponuje około 110 rakietami z głowicami nuklearnymi (przy 130 indyjskich) i na nich opiera swoją doktrynę obronną. Jest to ilość wystarczająca by zmienić subkontynent w radioaktywną pustynię. Jak dotąd oba państwa szachują się swoim arsenałem atomowym, jednak każdy konflikt militarny na tym gorącym terytorium zwiększa ryzyko użycia broni nuklearnej. A konsekwencje takiej wojny boleśnie odczuł by cały świat.

Niesławny Zegar Zagłady pokazuje zaledwie dwie minuty do północy – nigdy jeszcze nie był tak blisko godziny apokalipsy. I - choć brzmi to przekornie - miejmy nadzieję, że ewentualne wojna w Azji Południowej nie będzie ostateczną wojną ludzkości.

Źródła: https://thediplomat.com, http://katehon.com, https://www.bbc.com