Opublikowane w piątek przez wydawany w stolicy DRK Kinszasie dziennik "Kinshasa Times" informacje o ataku potwierdzają, że w kraju targanym od dziesięcioleci wewnętrznymi konfliktami zbrojnymi pojawił się jeszcze jeden front walki zbrojnej.
Dżihadyści działają prawdopodobnie w sojuszu z ugandyjskimi rebeliantami z ugrupowania zbrojnego, które przyjęło nazwę Sojusz Sił Demokratycznych. Dokonuje ono częstych ataków na ludność cywilną na terytorium kraju wzdłuż granicy z Ugandą.
Prezydent Demokratycznej Republiki Konga Felix Tshisekedi podczas niedawnej wizyty w USA zwrócił się do amerykańskiego rządu o pomoc w walce z terroryzmem międzynarodowym, deklarując, że jego kraj "pragnie wziąć udział w tej batalii".
Północno-wschodnie tereny DRK są od dziesięcioleci pogrążone w wojnie, jaką toczą między sobą mimo obecności wojska kongijskiego i sił zbrojnych misji ONZ (MONUSCO) w tym regionie dziesiątki zbrojnych grup.
W tej samej strefie trwają bez powodzenia od sierpnia ub. roku próby opanowania epidemii eboli, która pochłonęła już 843 śmiertelne ofiary, to jest więcej niż którakolwiek z dotychczasowych na tym terenie, odnotowanych w kronikach Światowej Organizacji Zdrowia.