Taka sytuacja jest wygodna dla Unii: wewnętrzny kryzys w największym państwie Europy Wschodniej zwalnia ją od składania obietnic o przyszłym członkostwie.

Reklama

"Nie jesteśmy zadowoleni z obecnego stanu naszych relacji z Unią" - mówił przed szczytem premier Wiktor Janukowycz, narzekając na pogarszającą się sytuację ukraińskich producentów na europejskich rynkach i planowane zaostrzenie przepisów wizowych.

Jednak sen o Ukrainie w Unii, rozbudzony przez pomarańczową rewolucję 2004 r. i mocno promowany w Brukseli przez Polaków, rozbił się tak naprawdę o niemoc i nieudolność samych Ukraińców. Polityka szybko popadła w chaos, dawni ulubieńcy tłumów skompromitowali się bezpardonową walką o wpływy. Koniecznemu reformowaniu kraju nie sprzyja też trwająca kampania wyborcza przed zaplanowanym na 30 września głosowaniem do parlamentu. I mimo zapewnień szefa dyplomacji Arsenija Jaceniuka, że podczas dzisiejszego szczytu skłóceni prezydent i premier staną zjednoczeni naprzeciwko unijnych dyplomatów, Kijów ciągle nie jest w stanie wypracować jednego stanowiska wobec Brukseli.

"Ukraina balansuje między dwoma wizjami relacji z Unią. Tą prezydenta Juszczenki, nastawioną na przyszłe członkostwo, oraz premiera Janukowycza, który wprawdzie mówi o potrzebie integracji, ale najchętniej nic by w tej sprawie nie robił, a w rzeczywistości ciągnie kraj w kierunku Moskwy" - powiedział DZIENNIKOWI politolog Wadym Karasiow z Instytutu Strategii Globalnych. Jego zdaniem dopóki Kijów nie upora się z politycznym bałaganem na własnym podwórku, nie będzie w stanie wybrać jednoznacznego kursu na Brukselę.

Tak sytuacja jest wygodna dla Unii Europejskiej zmęczonej dotychczasowymi rozszerzeniami i przerażonej wizją nowego, 50-milionowego państwa w swoich szeregach. Dla przeciwników wejścia Ukrainy do UE chaos w Kijowie to woda na młyn. "Ukraina potrzebuje teraz uczciwych wyborów, a potem reformy konstytucyjnej" - powiedziała unijna komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner.

Dziś już chyba nikt, ani w Kijowie, ani w Brukseli nie wierzy w Ukrainę w Unii Europejskiej. Mimo starań polskiego rządu, przyjęty w styczniu przez 27 krajów Unii mandat negocjacyjny nowego porozumienia UE - Ukraina nie wspomina o ewentualnej akcesji Kijowa. A unijni politycy, choć unikają jednoznacznych deklaracji, dają do zrozumienia, że taki scenariusz na długie lata można włożyć między bajki.

Co gorsza już wkrótce Ukraińcy poczują na własnej skórze, że Unia jest nie tylko nie bliżej, ale wręcz się oddala. Wejście w styczniu Polski do strefy Schengen (porozumienie o zniesieniu kontroli na wewnętrznych granicach między krajami UE) oznacza dla nich, że wiza do Polski, a zarazem do całej Wspólnoty, będzie kosztować 35 euro. Do tej pory za wydanie wizy do naszego kraju Ukraińcy nie płacili nic.