Informują one obszernie o sporze, do jakiego doszło wokół targów w stolicy Piemoncie. Zaproszona na nie prawie 90-letnia pisarka i poetka oświadczyła, że nie wejdzie na teren targów w słynnym turyńskim budynku Lingotto, a zaplanowaną prelekcję wygłosi przed bramą, jeśli będzie w nich uczestniczyć wydawnictwo Altaforte, które jest związane z neofaszystowską organizacją Casapound z Rzymu.
Oficyna wydawnicza, która wydała właśnie książkę wicepremiera, lidera Ligi Matteo Salviniego, została wykluczona z targów, ponieważ jej założyciel Francesco Polacchi jest objęty prokuratorskim śledztwem w sprawie apologii faszyzmu.
Prasa podkreśla, że Halina Birenbaum została owacyjnie i na stojąco powitana w sali, gdzie wygłosiła prelekcję, podczas gdy Polacchi protestował przed bramą.
Literatka urodzona w Polsce swe czwartkowe wystąpienie, relacjonowane obszernie przez media, rozpoczęła od słów: Dziękuję za odważną decyzję w tej szczególnej sytuacji, dzięki której możliwa jest moja obecność tutaj.
- Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie przegrała idea faszyzmu, nazizmu, nowego porządku w Europie. Miałam 10 lat, gdy nazistowskie Niemcy dokonały inwazji na Polskę , gdzie się urodziłam. Warszawa została zbombardowana, nasz dom spalony, moje miasto płonęło - opowiadała ocalona z Zagłady. Mówiła o likwidacji warszawskiego getta i o wywiezieniu z rodziną do Auschwitz.
- Za wiele wycierpiałam, by przebywać z osobami propagującymi idee, przez które straciłam moją rodzinę i dzieciństwo - powiedziała Birenbaum dziennikarzom po swym wystąpieniu na targach książki. - Gdybym zgodziła się być z nimi, w tym samym miejscu, cały świat by ich zaakceptował, a to jest niemożliwe - oświadczyła literatka, cytowana przez dziennik "La Stampa".