Zgodnie z obowiązującym prawem, aby legalnie przeprowadzić referendum w sprawie niepodległości, rząd Szkocji musi uzyskać zgodę władz w Londynie. Ponieważ ustawa o Szkocji z 1998 r. precyzuje, jakie kompetencje zostają przekazane rządowi w Edynburgu, a jakie pozostają w gestii Londynu, a kwestie ustrojowe są w tej drugiej grupie, rząd Szkocji musi się zwrócić do Londynu, by na mocy artykułu 30 tej ustawy czasowo przekazał mu uprawnienia do rozpisania referendum niepodległościowego. Na takiej podstawie odbył się w 2014 r. pierwszy plebiscyt w tej sprawie.
Wniosek na mocy artykułu 30 zostanie dostarczony na Downing Street - niezależnie od tego, kto tam wówczas będzie - przed Bożym Narodzeniem. Jest kluczowe, by Szkocja przejęła kontrolę nad swoją przyszłością - oświadczyła Sturgeon.
Jeszcze zanim ruszyła kampania przed zapowiedzianymi na 12 grudnia przedterminowymi wyborami do Izby Gmin, Sturgeon oświadczyła, że warunkiem poparcia przez SNP jakiegokolwiek kandydata na premiera Wielkiej Brytanii jest jego zgoda na przeprowadzenie w Szkocji nowego referendum.
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson odrzuca jednak ten postulat argumentując, że głosowanie odbyło się zaledwie pięć lat temu, wszystkie strony zgodziły się wcześniej, że ma to być jedyne referendum w tej sprawie w obecnym pokoleniu, a jego wynik był jednoznaczny. SNP przekonuje, że w związku z planowanym wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej zasadniczo zmieniły się okoliczności, co uzasadnia nowy plebiscyt.
W 2014 r. za pozostaniem Szkocji w składzie Zjednoczonego Królestwa opowiedziało się 55 proc. głosujących. Według większości ostatnich sondaży przewagę nadal mają przeciwnicy secesji, choć jest ona mniejsza niż była w referendum.