Sprawę morderstwa przejęła w ubiegłym tygodniu Federalna Prokuratura Generalna w Karlsruhe. Śledczy widzą „wystarczające poszlaki”, żeby zleceniodawców szukać wśród państwowych struktur Rosji. Z tego powodu Berlin zdecydował się na wydalenie z kraju dwóch oficerów rosyjskiego wywiadu wojskowego, którzy pracowali pod przykryciem dyplomatycznym. Annegret Kramp-Karrenbauer, niemiecka minister obrony, zapowiedziała, że rząd w Berlinie będzie musiał podjąć w tej sprawie kolejne decyzje. – Strona rosyjska musi wreszcie wziąć udział w wyjaśnieniu tej zbrodni – dodała.
Magazyn "Spiegel" ujawnił, że od zabójstwa - do którego doszło 24 sierpnia br. - niemiecki wywiad bezskutecznie starał się przekonać stronę rosyjską do wsparcia śledztwa. Federalna Służba Wywiadowcza chciała też sama prowadzić czynności w tej sprawie na terenie Federacji Rosyjskiej, ale z informacji dziennikarzy wynika, że reakcja Kremla była zdecydowana: zostanie to potraktowane jako wrogie działanie, a funkcjonariusze zostaną zatrzymani.
Z upływem czasu zamieszanie wokół zabójstwa Changoszwilego zamiast przycichnąć, staje się coraz głośniejsze. "Spiegel" pisze o "zabójcach Putina", a berliński "Tagesspiegel" domaga się ostrzejszego kursu niemieckiego rządu wobec Moskwy. Dla większości komentatorów wydalenie dwóch Rosjan to stanowczo za mało. Choć zabrzmi to cynicznie, Rosjanie bardzo dobrze to wszystko zaplanowali - uważa Stefan Meister, ekspert ds. Rosji z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP). Od początku byli świadomi, że Niemcy nie wywołają wielkiego skandalu w tej sprawie, bo nie będą chcieli zagrozić obecnym negocjacjom w sprawie Ukrainy – przekonuje.
W wywiadzie dla portalu Web.de niemiecki ekspert przychyla się do wersji, w której za morderstwem stoi rosyjski wywiad wojskowy. Podobnie jak w przypadku ataku na Siergieja Skripala w ubiegłym roku (na terenie Wielkiej Brytanii – red.) działania były bardzo nieprofesjonalne i prostackie. W obu przypadkach sprawcy nie przejmowali się wizerunkiem Rosji. Wywiad wojskowy GRU pracuje normalnie w strefach wojennych i stąd wynika ich toporne podejście - tłumaczy ekspert.
Reklama
Dalszych ustaleń Prokuratury Generalnej z Karlsruhe obawiają się przedstawiciele niemieckiego biznesu. Unijne sankcje nałożone na Federację Rosyjską w 2014 r. ze względu na aneksję Krymu i wszczęcie konfliktu na wschodzie Ukrainy szkodzą interesom wielu firm w RFN, ponieważ musiały one zakończyć sprzedaż swoich towarów i usług na rynek rosyjski. W siedzibach niemieckich koncernów było przekonanie, że wczorajsze rozmowy prezydentów Rosji i Ukrainy w Paryżu będzie można przekuć w propozycję restartu w unijnych relacjach z Rosją.
Tymczasem ze względu na śledztwo w sprawie mordu w Berlinie tabloid "Bild" nazwał weekendowe rozmowy przedstawicieli niemieckiego biznesu z prezydentem Putinem w Soczi "spotkaniem hańby". A politycy Zielonych, liberałów z Wolnej Partii Demokratycznej, ale i rządzącej w kraju Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej sugerują, że potwierdzenie się zarzutów wobec Kremla w sprawie Changoszwilego odbije się negatywnie także na relacjach gospodarczych.
Unijne sankcje gospodarcze wobec Rosji są odnawiane przez Radę Europejską co pół roku. Ich przedłużenie na najbliższym szczycie Rady Europejskiej pod koniec tygodnia jest niemal przesądzone. Jednak rozwój śledztwa może zaważyć także na kolejnych decyzjach w tej sprawie oraz na proponowanym kursie UE wobec Rosji, który Berlin zamierza przedstawić w trakcie przyszłorocznej prezydencji w Radzie UE.
Zelimchan Changoszwili został zabity w biały dzień w centrum berlińskiej dzielnicy Moabit. Zamachowiec, obywatel rosyjski przebywający na terenie UE na podstawie sfałszowanych dokumentów, zbliżył się do niego na rowerze, oddał dwa strzały w głowę, po czym zbiegł z miejsca zbrodni. Policja pojmała go, ponieważ przypadkowi świadkowie zaobserwowali, jak zabójca przebiera się, a m.in. stare ubrania, perukę i rower wyrzuca do rzeki.
Wadim Krasikow, jak ma faktycznie nazywać się sprawca, milczy od czasu zatrzymania. Ostatnio został przeniesiony z aresztu śledczego do objętego specjalnym nadzorem więzienia. Służby obawiają się prób jego zamordowania, by nie dopuścić do ewentualnego złożenia zeznań. Z ustaleń między narodowego śledztwa dziennikarskiego wynika, że trzy dni przed zabójstwem Krasikow przebywał w Warszawie.
Sam Changoszwili trafił na listę wrogów Rosji ze względu na udział w II wojnie czeczeńskiej przeciwko Rosji. W kolejnych latach był też współpracownikiem wywiadu gruzińskiego, który z kolei przekazywał informacje Amerykanom. W Berlinie przebywał wraz z rodziną na podstawie złożonego wniosku o azyl polityczny.