W historii integracji tego jeszcze nie było. Francuski przywódca przedstawił plan przebudowy Unii aż na siedem miesięcy przed przejęciem sterów Wspólnoty. Malutka Słowenia, która jako pierwszy z nowych członków przejmie przewodnictwo w UE w styczniu, została w ten sposób zepchnięta na margines.

Sarkozy musi jednak działać szybko, bo cel ma ambitny. Pod kierunkiem Francji już w najbliższych latach ma powstać coś na kształt europejskiej armii, zdolnej nawet bez pomocy NATO interweniować na całym świecie. "Jak Europa może być niezależna, jak może działać na rzecz pokoju na świecie, jeśli sama nie jest w stanie się obronić?" - pytał wczoraj europosłów.

Francuzi mają konkretny plan. We wczorajszym wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung" przedstawił go minister obrony Herve Morin. W przyszłym roku w Brukseli miałby powstać sztab zajmujący się rozpoznaniem zagrożeń dla Europy i opracowaniem ewentualnych wspólnych interwencji. Francuzi chcą także doprowadzić do harmonizacji szkoleń wojskowych w całej Unii i stworzyć system staży dla oficerów w armiach innych państw UE.

Dla wielu europejskich stolic takie plany pozostają jednak kontrowersyjne. Ale najbardziej dla Londynu. A bez poparcia Brytyjczyków pomysł budowy unijnych sił zbrojnych nie ma szans na powodzenie, bo tylko Francja i Wielka Brytania mają rzeczywiście liczące się w skali światowej wojsko.

Brytyjczycy obawiają się, że budowa unijnej armii osłabi NATO. Londyn wolałaby, aby rola UE ograniczyła się do akcji humanitarnych, pozostawiając misje wojskowe Sojuszowi. Brytyjczycy uważają także, że ważniejsze od budowy sztabów są inwestycje w nowoczesne uzbrojenie. "Już tej jesieni możemy się spodziewać wielkiej batalii między Francuzami i Brytyjczykami" - mówi DZIENNIKOWI Jolyon Howorth z Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (IFRI).

Dla premiera Gordona Browna jeszcze ważniejsze są jednak obawy jego rodaków, że z powodu francuskich planów integracja Unii idzie za daleko i za szybko. Prosząc parlament o ratyfikację nowego Traktatu Reformującego i tłumacząc, dlaczego nie jest w tej sprawie potrzebne referendum, obiecał on, że po przyjęciu dokumentu Bruksela przez wiele lat nie będzie domagała się dodatkowych kompetencji. "Wizja Sarkozy’ego bardzo zintegrowanej Europy z pewnością nie jest Brownowi na rękę" - tłumaczy DZIENNIKOWI John Kent z London School of Economics. Niepewna jest też reakcja Polski. Rok temu prezydent Lech Kaczyński co prawda poparł budowę unijnych sił zbrojnych, ale dla Warszawy umocnienie NATO pozostaje priorytetem.

Sarkozy ma jednak potężny atut w ręku. Odkrył go w czasie wizyty w USA: "Mówię to tu, w Kongresie. Im bardziej będziemy skuteczni w ustanowieniu europejskiej obrony, tym bardziej Francja będzie zdecydowana ponownie zająć swoje pełnoprawne miejsce w strukturach NATO". Targ jest więc prosty. Sarkozy proponuje powrót Francji po 40 latach do wojskowych struktur Sojuszu, wzmacniając go jedną z najnowocześniejszych armii w Europie. Ale w zamian za zgodę Londynu i Waszyngtonu, aby i Unia mogła bronić się sama.











Reklama