Dwa lata temu Kanadyjczyk Kyle MacDonald nie miał ani pracy, ani pieniędzy na opłacenie czynszu. A jednak, zamiast szukać jakiegoś poważnego zajęcia, 26-letni wówczas Kyle wykorzystał swoje CV w zupełnie inny sposób - zdjął czerwony biurowy spinacz łączący strony życiorysu i rozpoczął projekt, dzięki któremu stał się posiadaczem sporego domu w mieście Kipling w Saskatchewan.
Bo mały czerwony spinacz był zaledwie pierwszym ogniwem w długiej serii barterowych wymian, które doprowadziły go do tak szczęśliwego finału. Zainspirowany dziecięcą grą "Bigger and Better" Kyle MacDonald chciał za swój spinacz uzyskać przedmiot o nieco większej wartości.
"W dzieciństwie chodziliśmy po okolicy i próbowaliśmy przekonać sąsiadów do jakiejś korzystnej dla nas wymiany. Wygrywał ten, kto wrócił do domu z najfajniejszym przedmiotem. Na każdej wymianie zyskuje się niewiele, ale zdobycz końcowa może być niezła. Można na przykład zacząć od łyżeczki i dostać kanapę" - opowiada DZIENNIKOWI MacDonald.
Dorosły Kyle zastosował dokładnie ten sam schemat. Ogłosił w internecie, że chce zamienić czerwony spinacz na coś innego, bardziej wartościowego. Już po dwóch dniach udało mu się znaleźć zainteresowanego, który za spinacz dał mu długopis w kształcie ryby. Kolejna oferta przyszła po dziesięciu minutach - długopis Kyle wymienił na ręcznie robiony uchwyt do szafy. Uchwyt przehandlował na przenośny grill, ten z kolei zamienił na czerwony generator, a za generator dostał "zestaw imprezowy" - neon z reklamą browaru i beczkę piwa.
Każda z wymian łączyła się z osobistym spotkaniem z drugim handlarzem, nierzadko w dość odległych miejscach. Z rodzimego Vancouver Kyle podróżował więc do Seattle, później do Amherst w Massachusetts, San Clemente w Kalifornii i wreszcie do Nowego Jorku.
Para wegan oferująca długopis czy Steve proponujący oprócz grilla również rodzinne spotkanie przy pieczonych stekach stawali się przyjaciółmi, a nie tylko anonimowymi dostarczycielami poszukiwanych produktów. Tym bardziej że Kyle nie bardzo wiedział, czego tak naprawdę poszukuje i jakiej wymiany dokona następnym razem. "Chciałem po prostu zobaczyć, co się stanie, kiedy zacznę handlować. Udało mi się zrobić dwie czy trzy transakcje w ciągu miesiąca i uświadomiłem sobie, że ludzie chcą handlować w ten sposób" - tłumaczy Kanadyjczyk.
Cel, jaki mu przyświecał, był dość prosty: na końcu tego swoistego łańcuszka szczęścia widział dom, w którym mógłby zamieszkać ze swoją dziewczyną Dominique.
Sprawy gwałtownie przyspieszyły w grudniu 2006, kiedy do kolejnej wymiany przystąpił właściciel rozgłośni radiowej w Quebecu, który w zamian za wspomniany "zestaw imprezowy" proponował skuter śnieżny. A do tego dodawał darmową reklamę we własnym radiu, która sprawiła, że o projekcie dowiedziała się wkrótce cała Ameryka.
Łańcuszek wymian zaczął od tej pory obfitować w elementy dość niezwykłe. W odpowiedzi na słowa Kyle’a, że aby dokonać wymiany pofatyguje się w dowolne miejsce kraju z wyjątkiem miasteczka Yakh w British Columbia, pojawiła się oferta... wycieczki do Yakh.
Wycieczkę udało się wkrótce wymienić na używanego vana, za który następnie zaoferowano mu kontrakt płytowy. Kyle płyty nie zamierzał nagrywać, więc szczęśliwą posiadaczką kontraktu stała się w kwietniu 2006 r. Jody Gnant. W zamian zaproponowała Kyle’owi udostępnienie na rok swojego mieszkania w Phoenix w Arizonie.
Jody nagrała płytę, ale Kyle nie zadowolił się jej lokum. Tym bardziej że po kilku dniach skontaktowała się z nim sąsiadka Jody, która wynajmowała drugą część domu i była niezwykle zainteresowana również tą zajmowaną przez amatora barteru. Jej oferta była bardzo poważna - wieczór w towarzystwie słynnego piosenkarza Alice Coopera.
Na tym etapie internauci odwiedzający regularnie stronę Kanadyjczyka prześcigali się w spekulacjach, na co wymieni on tak cenne spotkanie. Jakież było jednak ich zdziwienie, kiedy Kyle ogłosił, że wieczór z rockmanem przehandlował za... szklaną kulę ze sztucznym śniegiem. Internauci zgodnie orzekli, że była to najgłupsza z możliwych wymian. Narzekali zwłaszcza ci, dla których najważniejsze w całej zabawie było podbijanie wartości kolejnych transakcji.
Tymczasem sam pomysłodawca miał zupełnie inne intencje. "Nie wierzę, że barter daje możliwość robienia prawdziwych interesów. To bardzo nieefektywny sposób zarabiania pieniędzy, bo żeby dojść do tego, co mam w tej chwili, potrzebowałem tysięcy godzin. Ale mimo wszystko jest to o wiele zabawniejsze niż wyciąganie karty kredytowej w sklepie. Barter zmusza cię do targowania się, a to ciekawsze niż zwykłe zakupy" - tłumaczy MacDonald.
W tym momencie doszło do kolejnego, nieoczekiwanego zwrotu akcji. Miesiąc po tym, jak Kyle został posiadaczem śnieżnej kuli wartej nie więcej jak 50 dolarów, gadżetem zainteresował się aktor telewizyjny Corbin Bernsen. Za kulę zaproponował mu rolę w filmie produkcji Public Media Works wraz z zakwaterowaniem na czas kręcenia zdjęć oraz biletem w obie strony do Hollywood z dowolnego miejsca na ziemi.
Oszołomiony Kyle nie zdecydował się na karierę filmową, bo w tym momencie do akcji wkroczyła rada miasta Kipling w kanadyjskim Saskatchewan - za kontrakt w Hollywood dawała piętrowy dom oraz honorowe obywatelstwo miasta dla Kyle’a i jego dziewczyny. Miasteczko Kipling liczące jedynie 1100 mieszkańców zaprosiło również wszystkich zainteresowanych do udziału w wyścigu po niewykorzystany kontrakt filmowy. Rola w filmie "Donna on Demand" przypadła w udziale Nolanowi Hubbardowi.
I tak, rok po rozpoczęciu swojego szalonego przedsięwzięcia Kyle wprowadził się do własnego lokum. Mały czerwony spinacz wrócił jeszcze na chwilę do jego rąk - Kyle pożyczył go od jego obecnych właścicieli, by zrobić z niego pierścionek zaręczynowy dla Dominique.
"Kiedy wpadłem na pomysł barterowych wymian, spinacz do papieru był pierwszą rzeczą, na którą spojrzałem. Nie był to żaden talizman ani nic takiego. Od niego się zaczęło, a wyszło całkiem nieźle" - opowiada ze śmiechem. I dodaje, że najwspanialsze w barterowych transakcjach jest to, że na koniec wszyscy są zadowoleni - on sam, bo zdobył wymarzony dom, miasto Kipiling, które zyskało przedsiębiorczego obywatela oraz rozgłos, Jody, która nagrała swój pierwszy album, jej sąsiadka, która przez rok mieszkała za darmo, i wiele innych osób, które Kyle zaraził wiarą w powodzenie nawet najbardziej karkołomnych przedsięwzięć.
Władze miasteczka Kipling postanowiły na wieki upamiętnić inicjatywę Kyle’a, budując największy na świecie spinacz do papieru. Zobowiązały się również co roku obchodzić Dzień Czerwonego Spinacza.