Elżbieta II miała zginąć 22 listopada zeszłego roku w Ugandzie. Uczestniczyła w dorocznym zjeździe Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Nie była sama. Towarzyszył jej premier Gordon Brown, a w szczycie uczestniczyło 16 prezydentów i 20 szefów rządów.

Reklama

Terroryści chcieli wwieźć materiały wybuchowe w przebraniu członków ekipy telewizyjnej. Zamach udało się udaremnić dzięki informacjom brytyjskiego wywiadu. Tego dnia antyterroryści zarekwirowali wszystkie wozy transmisyjne i aresztowali terrorystów. Okazało się, że to członkowie Sprzymierzonych Sił Demokratycznych (ADF), grupy bojowników, którą w latach 90. stworzyła we wschodniej Afryce Al-Kaida. To członkowie ADF dokonali w 1998 r. krwawych zamachów na ambasady USA w Kenii i Tanzanii - pisze gazeta.pl.

Al Kaida wzięła na celownik brytyjską królową latem zeszłego roku. Wszystko dlatego, że odważyła się nadać szlachecki tytuł Salmanowi Rushdiemu - autorowi "Szatańskich wersetów", książki ostro krytykującej islam. Zastępca Osamy bin Ladena - Ajman al Zawahiri - zagroził wówczas, że Elżbieta II zapłaci za to śmiercią.

Sam Rushdie od 1989 roku żyje w ukryciu. Irański ajatollah Chomeini nałożył na niego fatwę, czyli klątwę, a raczej wezwanie do jego zamordowania. "Informuję dumnych muzułmanów na świecie, że autor książki <Szatańskie wersety> - która jest przeciwko islamowi, Prorokowi i Koranowi - jak i wszyscy, którzy są uwikłani w jej publikowanie i są świadomi jej zawartości, niniejszym są skazani na śmierć" - mówił Chomeini. W 2006 roku irańska państwowa agencja informacyjna podała wiadomość, że fatwa nadal ciąży nad Rushdiem i nie będzie cofnięta.

Reklama