Wykładowcy i studenci dopięli swego. Papież nie pojawi się na czwartkowych uroczystościach z okazji inauguracji roku akademickiego i 705. rocznicy założenia La Sapienzy.

Reklama

"Uznano za stosowne odwołać wizytę Benedykta XVI. Papież jedynie wyśle na uczelnię swoje przemówienie, które miał wygłosić" - oświadczył przedstawiciel Watykanu.

Ataki na papieża rozpoczęły się kilka dni temu. Najpierw 66 profesorów podpisało list z protestem przeciwko wizycie Benedykta XVI na La Sapienzy. Zabolało ich, że jeden z najwybitniejszych umysłów w historii - Galileusz - wciąż nie doczekał się uznania w kręgach kościelnych. Potem do protestu przyłączyli się studenci.

Zarówno oni jak i profesorowie stwierdzili, że nie mogą z entuzjazmem witać kogoś, kto jest "reakcjonistą" i "przeciwnikiem Galileusza". Piszą, że ktoś taki nie ma prawa wstępu na jeden z najstarszych uniwersytetów w Europie.

A Galileusz, który był filozofem, astronomem, fizykiem i matematykiem, potwierdził teorię Kopernika. I zapłacił za to wysoką cenę. Jego prace znalazły się na liście ksiąg zakazanych, a sam uczony został skazany na dożywotni areszt domowy. Skasowano go dopiero wówczas, gdy wyparł się on rzekomej herezji.

Protesty przeciwko Benedyktowi XVI potępił już premier Włoch Romano Prodi. Podobnie politycy prawicy. "To zwycięstwo świeckiego fundamentalizmu" - mówią.