Nowo wybrane Zgromadzenie Narodowe Władzy Ludowej na pierwszej sesji 24 lutego powoła ze swego grona 31-osobową Radę Państwa, której przewodniczący jednocześnie będzie prezydentem kraju i szefem rządu. Wtedy się okaże, czy 81-letni Fidel przejdzie na polityczną emeryturę, kierując jednak sprawami państwa z tylnego siedzenia, czy też zdecyduje pozostawić w swoich rękach także formalną władzę. Na razie zarówno on sam, jak i Raul wysyłają sprzeczne sygnały co do planów na przyszłość i zdaniem obserwatorów decyzja w tej kwestii nie zostanie ujawniona aż do końca.

Reklama

"Te wybory są bardzo ważne, bo mamy przed sobą nowe sytuacje i wielkie decyzje" - powiedział w niedzielę Raul Castro, po czym zaraz dodał: "Fidel jest w dobrym zdrowiu, dużo pisze, nawet cztery teksty jednocześnie. Biorąc pod uwagę, że ma 81 lat, jest silny, zdrowy i niezwykle sprawny intelektualnie".

Podobnie trudno cokolwiek wywnioskować ze słów samego dyktatora. W grudniu zeszłego roku Fidel napisał w przesłaniu, że nie zamierza kurczowo trzymać się stanowisk i blokować dostępu do władzy następnym generacjom. Ale już kilkanaście dni później zapewnił rodaków, że wystartuje w wyborach i wcale nie zamierza przechodzić na polityczną emeryturę.

Faktem jest jednak, że po raz pierwszy od prawie pięciu dekad to, czy Castro zostanie wybrany na kolejną kadencję, nie jest pewne, choć oczywiście ostateczna decyzja należy do niego samego. Jeśli Fidel nie będzie kandydował, to w naturalny sposób najbardziej prawdopodobnym jego następcą stanie się 76-letni Raul, który od lata 2006 roku go zastępuje. Młodszemu bratu dyktatora takie formalne namaszczenie bardzo by pomogło w lekkim otwarciu gospodarki, które obiecał, by poprawić warunki życia zwykłych Kubańczyków.

"Biorąc pod uwagę stan zdrowia Fidela i to, że nie pokazuje się publicznie od półtora roku, bardziej prawdopodobne jest, że nowym prezydentem zostanie Raul" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM Roberto Espindola, latynoamerykanista z Uniwersytetu w Bradford.

Ale nie brak też spekulacji, że za miesiąc może nastąpić prawdziwa rewolucja pokoleniowa i władza zostanie przekazana młodszej generacji. Tak naprawdę to już się zaczęła, co dobitnie pokazały niedzielne wybory. Prawie dwie trzecie z nowych deputowanych nich to osoby wybrane do parlamentu po raz pierwszy. Co więcej, 56 proc. posłów urodziło się już po rewolucji kubańskiej 1959 roku, czyli mają mniej niż 50 lat, zaś 43 proc. to kobiety. "To prawda, że wybrano wielu nowych deputowanych, ale najważniejsze stanowiska wciąż obsadzają starzy towarzysze, więc konkretne zmiany nie nastąpią szybko" - zaznacza w rozmowie z DZIENNIKIEM Espindola.

Gdyby jednak reżim zdecydował się na radykalne odmłodzenie także najwyższych kręgów władzy, jako potencjalnych sukcesorów dyktatora wymienia się 56-letniego Carlosa Lage, obecnie jednego z wiceprezydentów i de facto premiera kraju, oraz jeszcze młodszego, bo 43-letniego szefa dyplomacji Felipe Pereza Roque. "Za miesiąc może nastąpić formalna sukcesja, ale to nie znaczy, że Fidel całkowicie zniknie z życia kraju. Dopóki pozostanie w pełni władz umysłowych, będzie obecny, czy to poprzez publikowane w prasie teksty, czy też jako deputowany" - dodaje Espindola.