"Obawiam się, że nasze wojska mogą znaleźć się na linii ognia z powodu tego filmu" - mówił Scheffer w jednym z wywiadów. Sobotnie wydarzenia na północy Afganistanu potwierdzają jego obawy. Na ulice spokojnego jak do tej pory miasta Mazar-i Szarif wyszły tysiące muzułmanów, by zaprotestować przeciw obecności zagranicznych wojsk. Wykrzykiwano antynatowskie hasła, spłonęła holenderska flaga. Protestujący zagrozili, że będą manifestować, dopóki Haga nie wycofa z Afganistanu swoich żołnierzy.
Sporny film nosi tytuł "Fitna", co po arabsku oznacza niezgodę. Jego autor - lider konserwatywnej Partii Wolności Geert Wilders - już wcześniej porównywał Koran do "Mein Kampf” Adolfa Hitlera. Poseł uważa, że ma prawo do publikacji nawet kontrowersyjnych opinii. Powołuje się na zasadę wolności słowa i zapowiada, że 15-minutowa produkcja trafi do internetu lada dzień.
Krytycy Wildersa przypominają, że film - podobnie jak publikacje karykatur Mahometa - tylko naraża żołnierzy NATO na niebezpieczeństwo, a jednocześnie zaszkodzi interesom Holandii w państwach islamskich. W 2005 r. po publikacji rysunków proroka - najpierw w duńskim dzienniku "Jyllands-Posten”, a następnie w innych tytułach - w wielu islamskich krajach wybuchły krwawe zamieszki. Ambasadorzy 11 państw muzułmańskich, w tym nawet dążącej do członkostwa w UE Turcji, zażądali od Kopenhagi ukarania gazety, a jedna z irackich organizacji terrorystycznych wezwała do zamachów na cele w Danii.
"Nie powinniśmy dawać radykałom do ręki argumentów przeciw Zachodowi" - mówi DZIENNIKOWI politolog Chris Parker. "Zasada wolności słowa schodzi na dalszy plan, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo ludzi" - dodaje. Zdaniem analityków, sobotnie protesty w Mazar-i Szarif to dopiero przedsmak tego, co może się wydarzyć po emisji filmu. Pod koniec lutego pakistańskie władze zablokowały nawet serwis YouTube, na którym miały pojawić się zapowiedzi "Fitny”. Cenzura miała zapobiec protestom radykalnych islamistów. Efektem blokady były trudności z dostępem do YouTube na całym świecie.