Szef Sztabu prof. Wencisław Mutafczijski powiedział, że liczba testów wzrosła do 1000 dziennie. W kraju obecnie są trzy główne ogniska epidemii: romskie dzielnice w Sofii, fabryka odzieży w środkowobułgarskim Plewenie i szpital w północno-zachodnim Widinie.
Gołym okiem widać eskalację – powiedział profesor na konferencji prasowej. Sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, gdy wziąć pod uwagę kolejne zbliżające się święta: 1 maja i 6 maja, kiedy tradycyjnie w Bułgarii obchodzony jest dzień św. Jerzego. - Jakiekolwiek rozluźnienie restrykcji jest niebezpieczne i grozi skokiem liczby zarażeń – ostrzegł Mutafczijski.
Główny inspektor sanitarny Angeł Kunczew poinformował o bardzo niepokojącej tendencji – pracujący w kilku, nierzadko trzech miejscach, medycy roznoszą koronawirusa. Jego zdaniem ta tendencja wynika z charakterystycznej cechy bułgarskiego systemu ochrony zdrowia, w którym „ludzie pracują w kilku miejscach i to prowadzi do skrzyżowania potoków epidemii i wymiany jej źródeł między różnymi załogami, szpitalami, przychodniami”.
Tak właśnie doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji w Widinie, gdzie stwierdzono 13 zakażonych pacjentów i 25 członków personelu. - Personel medyczny pracuje tam w szpitalu, w pogotowiu, w domu opieki dla starszych osób i to sprzyja rozprzestrzenianiu zarazy – dodał Kunczew.
Prof. Mutafczijski, który jest rektorem Akademii Wojskowo-Medycznej, powiedział, że praca w kilku miejscach jest bardzo kontrowersyjną praktyką i że w akademii i największym sofijskim szpitalu im Pirogowa jest ona zakazana, ponieważ stwarza realne zagrożenie.