W czwartek sąd w Los Angeles postawił zarzuty Drew. "Ta dorosła kobieta użyła internetu tylko po to, by upokorzyć naiwną dziewczynkę, nie zdając sobie sprawy ze straszliwych konsekwencji" - powiedział prowadzący prokurator Thomas O’Brien.

Reklama

Tragiczne wydarzenia rozegrały się na przełomie września i października 2006 r. na sennych przedmieściach St. Louis w stanie Missouri. Drew, której córka pokłóciła się wtedy z Megan, swoją sąsiadką, postanowiła odegrać się i jak tylko można uprzykrzyć życie 13-letniej dziewczynce.

Wykorzystując to, że Megan jest szkolną outsiderką, założyła na portalu społecznościowym MySpace fikcyjny profil chłopaka nazywającego się Josh Evans. Drew, podając się za mieszkającego w pobliżu atrakcyjnego rówieśnika, przez swoją córkę i jej koleżankę skontaktowała się z Megan. Wrażliwa i nieśmiała dziewczyna przez dwa tygodnie niemal codziennie otrzymywała od nowo poznanego kolegi wiadomości. Wynikało z nich, że chłopak jest nią zainteresowany, chce nawiązać bliższą przyjaźń i bardzo mu się ona podoba.

"Josh” flirtował z nią do 16 października, kiedy postanowił brutalnie zerwać znajomość z 13-latką. Megan na ekranie komputera odczytała wiadomość: "Nic dla mnie nie znaczysz, a świat byłby znacznie lepszy, gdyby ciebie na nim nie było”. Po kilku godzinach dziewczyna, nieświadoma tego, że "Josh” istnieje tylko w świecie wirtualnym, powiesiła się w swojej sypialni.

Sześć tygodni później, gdy prawda o perfidnej intrydze wyszła na jaw, Drew sama stała się obiektem ataku ze strony internautów. Gdy okazało się, że w Missouri nie ma przepisów pozwalających oskarżyć o stosowanie cyberprzemocy, postanowili wymierzyć sprawiedliwość. Wbrew apelom matki Megan, Tiny Meier, na licznych blogach opublikowali oni dane osobiste kobiety i nakłaniali firmy współpracujące z należącą do Drew drukarnią reklamową do zrywania kontraktów biznesowych. Ale sprawa się na tym nie skończyła, bo zajął się nią sąd wyższej instancji.

Proces budzi ogromne zainteresowanie, eksperci przestrzegają jednak przed stawianiem uproszczonych sądów i wskazywaniem, że to internet jest wszystkiemu winien. "Przemoc istnieje od zawsze, teraz zmieniły się jedynie środki jej użycia. Swoją rolę odgrywa też fenomen, że samotni użytkownicy internetu potrafią bardzo się przywiązać do osób nowo poznanych" - powiedział DZIENNIKOWI Alek Tarkowski, socjolog internetu z Uniwersytetu Warszawskiego.