"Przeleciałbyś Olkę? Nie, bo porzygałbym się, ona jest obleśna, jedzie jej z gęby" - taką opinię o sobie przeczytała na popularnym portalu społecznościowym Grono.pl 12-letnia Ola, uczennica jednej z podwarszawskich podstawówek. Dziewczynka jest typową ofiarą internetowej przemocy. Zaczęło się niewinnie: od śmiechu i szeptów, gdy odpowiadała przy tablicy. Wkrótce trzy klasowe prowodyrki drwiły z niej otwarcie: "Jesteś ohydna, śmierdzisz".
Jeszcze później nękanie przeniosło się do sieci. Nauczyciele o niczym nie widzieli, a Ola bała się mówić. Prawdę wyciągnęli z niej rodzice, których zaniepokoiło, że córka ciągle narzeka na ból brzucha i nie chce chodzić do szkoły. Okazało się, że jest przerażona, bo jedna z koleżanek zagroziła, że wytnie jej twarz z klasowego zdjęcia, przyklei do fotografii o charakterze pornograficznym i zamieści na portalu razem z komentarzem, że właśnie tym Ola zajmuje się po lekcjach.
Podobny dramat przeżyły trzy gimnazjalistki: Ania, Zuzia i Natalia, które na klasowym forum nazwano "smutasami". Koledzy pisali, że są głupie i nie warto ich zapraszać na imprezy. Zaszczute nastolatki postanowiły opowiedzieć o wszystkim swojemu wychowawcy.
Obie historie różni jednak zakończenie. W szkole Ani, Kasi i Natalii natychmiast zorganizowano klasowe spotkanie z pedagogiem, a uczniom rozdano ankiety, w których mogli napisać o swoich problemach. W przypadku Oli dyrekcja ograniczyła się do rozmowy z jedną z prowodyrek i wręczenia matce dziewczynki telefonu do poradni psychologicznej. "Czy musi dojść do tragedii, żeby wreszcie ktoś zareagował?" - pyta kobieta z goryczą.
Administratorzy portalu Grono.pl zapewniają, że reagują na agresję i wulgarność użytkowników. "Osobom niestosującym się do regulaminu, wykazującym się brakiem kultury i szacunku dla drugiego człowieka bezpowrotnie kasujemy konta" - mówi Paweł Smykla. Przyznaje jednak, że admnistratorzy nie są w stanie uniknąć takich zdarzeń.
Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji radzi, aby zgłaszać takie sprawy policji: "Jeśli ktoś uważa, że jego dziecku dzieje się krzywda, powinien zwrócić się z tym do najbliższej jednostki. Warto drukować obraźliwe maile czy wpisy jako dowód przestępstwa" - mówi. Inni policjanci podkreślają, że zarówno sprawcy nękania, jak ich ofiary powinny pamiętać, że w sieci nikt nie jest anonimowy.
p
KLARA KLINGER: W jaki sposób dzieci prześladują swoich kolegów w sieci?
JAKUB ŚPIEWAK*: Najczęściej podszywają się pod kogoś innego. Udając kolegę, piszą blogi ośmieszające go, wpisują też głupie komentarze na temat innych. Plagą jest wrzucanie do sieci filmików i zdjęć robionych kolegom ze szkoły, często w kontekście seksualnym. Paradoksalnie w wielu przypadkach autorami tych działań są dziewczynki. Pamiętam przypadek dziewczyny, która wciągnęła kolegę do ubikacji, ściągnęła mu spodnie, zrobiła zdjęcia i rozesłała do wszystkich. Mieliśmy też przypadek, gdy ktoś wyłudzał loginy i hasła, a potem rozrabiał na tych kontach. Kiedy go namierzono, okazało się, że to 9-letni chłopiec.
Czasem mogą być to zupełnie niewinne żarty...
Problem w tym, że oceniamy to z perspektywy dorosłych, i bagatelizujemy. A często komentarze, które nam się wydają nieważne, dla dzieci, których dotyczą, mogą być sprawą życia i śmierci. Dzieci bywają okrutne i nie mają hamulców moralnych.
Jak reagować?
Przede wszystkim dzieci należy wychowywać, uczyć wartości. Bardzo często bowiem nie zdają sobie sprawy, że robią coś naprawdę złego. Jeśli ktoś obraża drugiego w internecie, to dlatego, że nie został nauczony szacunku do drugiego człowieka. Znam przypadek z Trójmiasta, kiedy 14-latka, outsiderka klasowa, rozmawiała z chłopakiem w sieci i wysłała mu swoje mocno roznegliżowane zdjęcia. Okazało się, że to kolega ze szkoły, który następnego dnia wytapetował ją fotografiami dziewczyny. Ale pojawia się też pytanie, dlaczego ta nastolatka w ogóle wysłała takie zdjęcia? Odpowiedź jest prosta: bo nie miała szacunku do siebie. Dlatego należy zacząć od najprostszej sprawy - rozmowy.
Co powinien zrobić nauczyciel?
Musi natychmiast reagować na konflikty w klasie, bo dzieci same nie potrafią rozładowywać sytuacji konfliktowych. Poza tym powinien dać dzieciom poczucie, że jest dla nich zawsze dostępny, w czasie przerw i po lekcjach. W rozwiązywanie problemów powinien włączyć rodziców, a dzieciom uświadomić, że choć przemoc jest wirtualna, boli naprawdę. Nie karcić ich, tylko tłumaczyć, bo na to dzieci są otwarte.
[bio] *Jakub Śpiewak, założyciel fundacji Kidprotect.pl zajmującej się bezpieczeństwem dzieci w internecie, zwalczeniem dziecięcej pornografii i pedofilii w sieci
p
Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin: Co czuje dziecko obrzucane wyzwiskami w internecie? Czy poniżanie w sieci boli równie mocno jak w realnym życiu?
Marta Wojtas*: Cyberprzemoc wpływa na psychikę dziecka o wiele mocniej niż przemoc twarzą w twarz. Dziecko czuje się osaczone, zdane tylko na siebie i bezsilne. Ofiara cyberprzemocy ze strony szkolnych rówieśników jest przekonana, że z jej sytuacją już nic się nie da zrobić. Nie liczy na interwencję dorosłych, bo do cyberprzemocy dochodzi między innymi na portalach społecznościowych, blogach, forach klasowych, do których trzeba mieć hasło dostępu.
Po drugie akt przemocy bezpośredniej jest jednorazowy, ma swój początek i koniec, a przemoc w internecie trwa długo, obraźliwe wpisy nie znikają, każdy może je przeczytać, a w dodatku pojawiają się pod nimi komentarze. Dziecko czuje, że z tej opresji nie ma wyjścia, zwłaszcza kiedy nie zna się na komputerach i sieci na tyle, by wiedzieć, jak usunąć komentarz albo komu zgłosić nadużycie. Do tego dochodzi zasięg – kiedy ktoś poniży dziecko w klasie, widzi to kilku, najwyżej kilkunastu świadków, a kiedy dzieje się to w internecie – gigantyczna liczba osób.
Kto najczęściej staje się ofiarą cyberprzemocy, a kto sprawcą tej agresji?
Ofiara cyberprzemocy to dokładnie ta sama osoba co ofiara zaczepek i napaści w szkole. To zazwyczaj dziecko niekontaktowe, z niskim poczuciem wartości, więc w pewien sposób bezbronne. Sprawca też będzie taki jak ten w szkole - ktoś, kto demonstruje w ten sposób swoją siłę albo kto agresją odreagowuje swoje problemy. Mechanizmy różnych rodzajów przemocy są podobne. Tylko skutki przemocy w sieci mogą być o wiele poważniejsze.
Jak ratować dziecko z takiej opresji? Przecież nie da się zakazać używania internetu.
Można interweniować u administratorów portali, jednak oni nie zawsze reagują szybko, choć powinni. Każdy portal musi mieć regulamin, zgodnie z którym wyklucza się uczestników, którzy popełniają nadużycia. Również szkoła powinna reagować na cyberprzemoc, bo przecież nauczyciele, którzy zaniedbują monitorowanie internetu, nie wiedzą, co się tak naprawdę dzieje z ich uczniami. A zasięg cyberprzemocy jest ogromny. Z badań przeprowadzonych przez fundację Dzieci Niczyje oraz Gemius wynika, że aż 52 proc. młodych użytkowników padło jej ofiarą, więc szkoła musi się nauczyć walczyć z tym zagrożeniem.
[bio] *Marta Wojtas jest psychologiem, konsultantem linii Helpline.org.pl współpracującej z fundacją Dzieci Niczyje