>>>Przez seks w sieci rozpadła się moja rodzina

Do gabinetów seksuologów puka coraz więcej Polaków uzależnionych od cyberseksu. Zdaniem lekarzy już co szósty pacjent woli erotyczne spotkania w internecie od tych w realnym życiu.

Reklama

"Pierwszy pacjent uzależniony od cyberseksu zgłosił się do mnie na początku tego wieku, to była wtedy rzadkość, prawdziwy rodzynek. Dziś na trzydziestu zapisanych na wizytę w ciągu ostatnich dwóch miesięcy aż pięciu przyszło właśnie z tym problemem. To głównie osoby między 20 a 35 rokiem życia" - mówi warszawski seksuolog Stanisław Dulko.

Jego zdaniem współczesna medycyna stanęła przed ogromnym wyzwaniem, jak zakwalifikować tę nową formę uczuciowo-seksualną. "Nie możemy tego traktować jedynie jako elementu stylu życia. Musimy w tym widzieć realne zagrożenie. To jednostka chorobowa, która powinna być leczona" - mówi. Podobnie myśli prof. Zbigniew Lew-Starowicz. "Uzależnienie od cyberseksu to zaburzenie kompulsywno-obsesyjne, wymaga terapii i często również leczenia farmakologicznego" - wyjaśnia.

Na terapię poszedł 42-letni Adam, znany warszawski prawnik, bo żona postawiła mu ultimatum: albo się leczysz, albo odejdę. O tym, że mąż spędza za dużo czasu przed monitorem, wiedziała od dawna. Że problem jest poważny, zorientowała się, gdy podsłuchała erotyczną rozmowę, którą prowadził przez Skype’a.

Swój związek postanowił również ratować 28-letni Tomasz, inżynier. Ten cichy mężczyzna spędzał dużo czasu w sieci. Gdy pewnego wieczoru nagle musiał odejść od komputera i nie zamknął okienka czatu, jego żona zobaczyła, że prowadzi pogawędkę o tematyce sado-maso. Po rozmowie zdecydowali się pójść razem do seksuologa.

Do tego, że ma problem z internetem, długo nie chciał się przed sobą przyznać 57-letni Wojciech, biznesmen z Krakowa. Coraz częściej zaglądał na czaty dla 20-latek i nawet nie zauważył, że jego żona wpadła w depresję. Gdy wytropiła, jak mąż spędza wieczory, wystawiła mu walizki za drzwi. Wojciech poszedł do seksuologa. Ale bynajmniej nie na odwyk - poprosił o środki na potencję. W to, że jest poważnie chory, uwierzył dopiero po wielu wizytach u lekarza.

Reklama

Do specjalistów zgłasza się coraz więcej osób uzależnionych od cyberseksu, ale nikt nie jest w stanie dokładnie oszacować skali zjawiska. Wiadomo tylko, że aż 65 proc. internautów w Polsce przynajmniej raz uprawiało seks w sieci. "Nie ma praktycznie tygodnia, by ktoś taki nie prosił mnie o pomoc, i nie jest to problem tylko mężczyzn, zdarzają się, choć sporadycznie, też kobiety" - mówi prof. Lew-Starowicz. Jego zdaniem zjawisko uzależnienia od cyberseksu zaczęło gwałtownie narastać w ostatnich kilku latach.

Kiedy pojawia się problem? Zdaniem specjalistów scenariusz jest bardzo podobny jak przy uzależnieniu od alkoholu. Tyle tylko że używką stają się w tym przypadku czaty, skype, komunikator czy portale randkowe. Uzależnieni zaczynają sieci podporządkowywać cały grafik, zaniedbują pracę i rodzinę. Często rezygnują z realnego seksu. Niewielu uzależnionych zgłasza się do specjalisty. "Potrzebny jest wstrząs. Walący się związek, problemy w pracy i świadomość, że nie kontrolujemy już sytuacji" - mówi Lew-Starowicz.

Kto jest podatny na wirtualne uzależnienie? "Osoby o szczególnych oczekiwaniach, perwersyjnych preferencjach seksualnych, nadpobudliwi, homo- i biseksualni, niepełnosprawni, wykorzystywani kiedyś seksualnie oraz samotni" - wymienia Dulko. Ta lista jest jednak niekompletna. "Czasem wystarczy, że ktoś zajrzy na czat ze zwykłej ciekawości. To może być początek poważnych problemów" - dodaje seksuolog. Eksperci szacują, że rozmowy erotyczne prowadzi w sieci ponad milion Polaków.

p

MAGDALENA JANCZEWSKA: W Polsce rozstaje się coraz więcej par, bo partner zamiast realnych relacji wybiera wirtualne w internecie. To poważny problem?
STEPHANIE A. SANDERS*: Z całą pewnością od czasu, gdy pojawiły się nowoczesne zabawki, takie jak telefony komórkowe czy komputery, życie ludzkie, także erotyczne, uległo diametralnej i nieodwracalnej zmianie. Niestety, nie mamy na razie żadnych wyników badań dotyczących praktyk seksualnych w internecie, uzależnienia od czatów erotycznych czy komunikatorów, ale zdajemy sobie sprawę, że to lawinowo narastający problem. Dlatego będziemy musieli skrupulatnie zbadać tę kwestię. Zwłaszcza że problem ma charakter globalny i nie dotyczy jedynie Polaków czy Amerykanów. Wystarczy spojrzeć na bardzo modną w ostatnich latach grę "Second Life", która dla setek tysięcy ludzi staje się ich pierwszym, o wiele ważniejszym życiem niż realne. Uzależnieni wydają tam realne pieniądze na wirtualne przedmioty, nawiązują cyberznajomości i prowadzą życie erotyczne, które często zastępuje realne kontakty seksualne.

Dlaczego ludzie ze swoją seksualnością uciekają w zimny świat Internetu?
Bo tam jest prościej i wygodniej. Możemy być piękni, sprawni, elokwentni, realizować fantazje, o których baliśmy się powiedzieć partnerowi. Możemy spełniać zachcianki tak nietypowe, że trudno jest w realnym życiu znaleźć kogoś, kto by chciał je z nami dzielić. W internecie nigdy nie mamy problemów z potencją, nie boimy się odrzucenia. Jesteśmy tylko my i nasza wyobraźnia. Także osoba po drugiej stronie jest bardziej podniecająca, wyjątkowa. Problem zaczyna się wtedy, gdy okazuje się, że w realnym świecie nie potrafimy już normalnie funkcjonować, że tylko w wirtualnej rzeczywistości jesteśmy szczęśliwi i spełnieni, tylko tam osiągamy satysfakcję seksualną. Takie osoby zaczynają się izolować od ludzi, mają też często problemy z potencją.

To brzmi jak klasyczna definicja uzależnienia.
Bo tak właśnie jest. Uzależnienie od interenetu w sferze seksualnej spełnia wszystkie parametry typowego uzależnienia. I dlatego pod żadnym pozorem nie wolno go bagatelizować.

*Prof. Stephanie A. Sanders jest zastępcą dyrektora w prestiżowym instytucie badawczym Kinsey Institute for Research in Sex, Gender and Reproduction w USA opracowującym raporty na temat seksualności ludzi na całym świecie