Liczące blisko 600 ludzi oddziały rebeliantów okopały się w przylegającym do Kandaharu dystrykcie Arghandab. Jak twierdzą lokalne władze, bojownicy zajęli co najmniej osiem wiosek w tym regionie. Świadkowie opowiadają, że chcą oni odciąć i ufortyfikować ten region. "Wysadzili już kilka mostów i podkładają miny, gdzie tylko się da" -powiedział reporterom Mohammad Usman, taksówkarz, który wywiózł rodzinę z Arghandab. Te relacje potwierdzają członkowie lokalnych starszyzn plemiennych.
Grupa, która ufortyfikowała się pod drugim najważniejszym miastem Afganistanu, to w większości talibowie odbici w piątek z kandaharskiego więzienia. Bojownicy uwolnili wówczas około 350 - 400 towarzyszy, a jedynie nielicznych schwytano podczas późniejszych łapanek w mieście i okolicach. Są nieźle uzbrojeni i panują nad terenem wręcz wymarzonym dla działań partyzanckich. Arghandab przez lata słynął ze swoich winnic, sadów i ogrodów. Drzewa dają bojownikom doskonałą ochronę przed atakami z powietrza, zaś liczne kanały irygacyjne pozwalają się ukrywać przed oddziałami afgańskiej armii i wspierającymi je jednostkami kanadyjskiego kontyngentu sił ISAF. "Zajęliśmy większość tego terytorium i teraz czekamy tu na NATO i siły rządowe" - odgrażał się jeszcze kilkanaście godzin przed atakiem oddziałów rządowych jeden z komendantów talibów, mułła Ahmedullah.
Walka o to, by opanować północno-zachodnią flankę Kandaharu, trwała przez ostatnich kilka lat. Jednak mieszkające tu plemię długo opierało się wpływom talibów. Dopiero gdy w zeszłym roku zginęło dwóch najważniejszych przywódców plemienia, talibowie zaczęli przejmować region. Odległość z tamtejszych wiosek do rogatek miasta wynosi jedynie kilka - kilkanaście kilometrów, więc było to doskonałe miejsce na przygotowywanie zasadzek na konwoje ISAF oraz idealna baza wypadowa do ataków w Kandaharze.
"Dlatego właśnie rząd w Kabulu jest zdeterminowany, by odbić Arghandab z rąk rebeliantów" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM Trefor Moss, ekspert ds. Afganistanu z wojskowego instytutu analitycznego Jane’s w Londynie. "Już piątkowy rajd na więzienie w Kandaharze był dla prezydenta Hamida Karzaja olbrzymią porażką propagandową. Teraz jest on zdeterminowany, by wyprzeć stąd talibów, nawet gdyby operacja miała potrwać tygodniami" - dodaje.