Przez ponad dwa lata byłem ślepy na ideologiczne czy partyjne preferencje pracowników Ambasady RP oraz Instytutu Polskiego w Tel Awiwie - zapewnia dyplomata w umieszczonym na Twitterze oświadczeniu. Dodaje, że współpracowników oceniał zawsze pod kątem pracowitości i kreatywności, dzięki czemu udało się stworzyć zespół, który mimo różnic opinii wspólnie realizował interesy Polski i promował jej dobry wizerunek w Izraelu.

Reklama

Niestety, w ubiegłą środę doszło do naruszenia tej niepisanej umowy. Do wieczornej manifestacji pod budynkiem Ambasady RP w Tel Awiwie - krótkiej i przebiegającej pokojowo - przyłączyło się dwoje pracowników Instytutu Polskiego w Tel Awiwie - pisze Magierowski. Ambasador relacjonuje, że pracownicy Instytutu pozowali do zdjęć, trzymając transparent z wulgarnymi słowami pod adresem PiS.

Dyplomata ocenia, że pracownicy przekroczyli granice, których nie powinni przekraczać pracownicy polskiego MSZ niezależnie od tego, jaka partia czy koalicja sprawuje rządy. Jak tłumaczy Magierowski Instytut Polski podlega bezpośrednio Ministerstwu Spraw Zagranicznych i ma status placówki dyplomatycznej.

Nie wyobrażam sobie, by pracownicy placówek dyplomatycznych innych krajów w Izraelu, czy gdziekolwiek indziej, wyrażali w podobny sposób swoją dezaprobatę wobec obecnych władz swoich państw - pisze dalej ambasador.

Magierowski wyjaśnia następnie, że wraz z szefową Instytutu Polskiego zaprosił na rozmowę uczestniczących w proteście pracowników i zaproponował im rozwiązanie umowy o pracę za porozumieniem stron, jako "honorowe wyjście z sytuacji". Zapowiedział jednak, że w wypadku odmowy MSZ rozpocznie postępowanie zmierzające do dyscyplinarnego rozwiązania stosunku pracy zgodnie z odpowiednimi przepisami prawa.

Opisany incydent niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, dlatego też powyższe oświadczenie ma charakter bardziej osobisty niż urzędowy. Nie mogło być inaczej - kończy swoje oświadczenie Magierowski.