Cała uprowadzona dziewiętnastka - pięcioro Niemców, pięcioro Włochów, Rumun i ośmiu Egipcjan - jest cała i zdrowa. Szczegóły akcji, w której ich uwolniono, są owiane tajemnicą. Na razie wiadomo, że zginęła połowa porywaczy. Szef włoskiej dyplomacji Franco Frattini zdradził także, że główną rolę w akcji odegrał włoski wywiad.

Reklama

Uprowadzonych odbito siłą. Minister Obrony Egiptu Muhammad Husain Tantawi powiedział, że w trakcie akcji "zlikwidowano" połowę porywaczy. Według anonimowych źródeł w egipskich służbach bezpieczeństwa to właśnie te siły przeprowadziły akcję. Jak powiedział agencji AFP, do odbicia doszło na terytorium Czadu blisko granicy z Sudanem.

Wcześniej próbowano wynegocjować układ w sprawie okupu. Negocjacje prowadzili Niemcy. To właśnie od rządu tego kraju porywacze zażądali 6 milionów euro. Potem jednak sudańscy żołnierze dostrzegli porywaczy na pograniczu z Czadem i przeprowadzili atak. Zabili szóstkę z nich, dwóch aresztowali. Zatrzymani wyznali wtedy, że uprowadzeni turyści są przetrzymywani w Czadzie przez 35 uzbrojonych ludzi.

Porywacze należeli do odłamu Armii Wyzwolenia Sudanu. To grupa, która działa w Darfurze. Jej rzecznik co prawda zaprzeczył porwaniu, ale jednocześnie zastrzegł, że w przypadku użycia siły przeciwko porywaczom zachodni turyści mogą "odnieść rany".

Grupa turystów z przewodnikami została porwana 19 września na odległych terenach południowego Egiptu. Są one praktycznie poza kontrolą państwa. Przyciągają jednak turystów, bo w pustynnych skałach mieszkańcy Sahary sprzed 10 tysięcy lat zostawili wiele wspaniałych rysunków naskalnych.

Według sudańskich służb bezpieczeństwa cała dziewiętnastka została od razu po porwaniu wywieziona z Egiptu. Porywacze poruszali się po płaskowyżu Uweinat rozciągającym się od Libii po Egipt i Sudan. Potem uciekli do Czadu.