Już niemal nikt nie mówi tutaj, że projekt "zjednoczenie" to proste równanie, w którym Zachód uparcie łożył, a Wschód tylko korzystał. 18 świeczek na urodzinowym torcie zjednoczonych Niemiec pokazuje, że obie strony związku dawały i brały od siebie z równą ochotą. Zarówno to co dobre, jak i to co złe.

Reklama

Co Wessi dostali od Ossich: Merkel, Ballack i ogórki ze Schwarzwaldu

1. ANGELA MERKEL

Najpotężniejsza według rankingu "Forbesa" kobieta świata Angela Merkel jest enerdowska w każdym calu. "Na początku była tak niepewna siebie, że potrafiła się rozpłakać, gdy coś nie szło po jej myśli" - opowiada DZIENNIKOWI Lothar de Maiziere, ostatni premier NRD i pierwszy polityczny patron pani kanclerz. Nikt nie miał złudzeń, że gdy tuż po zjednoczeniu Niemiec Helmut Kohl brał ją do rządu, nie liczyły się jej kwalifikacje, tylko to, że potrzebował w gabinecie kogoś z NRD. W zdominowanym przez znających się jeszcze z czasów partyjnych młodzieżówek bońskim establishmencie była zawsze obcym ciałem, a zachodnioniemieckie media wyśmiewały jej niemodne uczesanie, kwadratową figurę i niemodne kostiumy.

"Musiała być zawsze dwa razy lepsza od innych, by przestano ja ignorować. To ją zahartowało i wyniosło na szczyt" - mówi biograf Merkel Gerd Langguth. Gdy w 1999 r. afera finansowa zaczęła podtapiać pozycję Helmuta Kohla, działając bez porozumienia z własną partią, napisała list otwarty do dziennika "FAZ", gdzie odcięła się od ojca chrzestnego chadecji, i na fali nowych partyjnych porządków wskoczyła na sam szczyt. Jak twierdzą socjologowie, w ten sposób została pierwszą ikoną "enerdowca, któremu wreszcie coś się udało".

2. SPORTOWCY

Klub piłkarski FC Karl Marx Stadt (dziś Chemnitz) nie kojarzy się z kuźnią futbolowych geniuszy. Jednak to tamtejsi trenerzy, a nie sowicie opłacani specjaliści z Bayernu Monachium czy Schalke Gelsenkirchen odkryli największą gwiazdę ostatniej dekady w niemieckim futbolu - Michaela Ballacka. Sport to najważniejszy postenerdowski przemysł, który niemal natychmiast zaczął taśmowo dostarczać zjednoczonym Niemcom towar najwyższej próby.

Reklama

Piękna Berlinka ze wschodu Franziska van Almsick najpierw zdobyła worek medali w pływaniu, a następnie zrobiła karierę w show-biznesie. Urodzony w Rostoku kolarz Jan Ulrich to jedyny niemiecki zwycięzca Tour de France, zaś na transmisje walk pochodzącego z brandenburskiej prowincji mistrza świata w boksie zawodowym Henry’ego "Gentlemana" Maskego całe Niemcy zrywały się z łóżek w środku nocy. - My, Ossi, jesteśmy twardzielami. Nie rozczulamy się nad sobą - skwitował pochwały pod swoim adresem Matthias Sammer, najlepszy piłkarz Europy w roku 1996.

3. AMPELMANNY

W 2005 r. władze Berlina podjęły decyzję o zastąpieniu sygnalizacji świetlnej po zachodniej stronie miasta wschodnimi ampelmannami, charakterystycznymi ludzikami wymyślonymi w 1961 r. przez enerdowskiego psychologa Karla Peglaua. "Z początku bałem się, że przewodniczący Ulbricht wyrzuci projekt do kosza ze względu na kojarzące się z burżuazją kapelusze ludzików" - wspomina Peglau. Komuniści zaakceptowali jednak ampelmanny, które stały się symbolem wschodniego Berlina. I właśnie dlatego po zjednoczeniu Niemiec władze zaczęły je demontować. Berlińczykom ten pomysł się nie spodobał. Ampelmanny uratował dopiero film Wolfganga Beckera "Good bye, Lenin!". Obudził fale nostalgii. Towary kojarzące się z NRD zyskały status kultowy. Do sklepów wróciły nawet ogórki ze Schwarzwaldu w retro słoikach.

4. TRABANT

Ostatniego trabanta o numerze seryjnym 3.051.385 pracownicy fabryki w Zwickau żegnali w kwietniu 1991 r. bukietem kwiatów na przednim siedzeniu. Nikt nie zdawał sobie wówczas sprawy, że trabiego już wkrótce czeka prawdziwe życie po życiu. W latach 90. pojawiły się trabanty-limuzyny, trabanty wyścigowe, kluby fanów trabanta i przyciągający setki tysięcy osób zjazd miłośników enerdowskiej legendy. Trabi stał sie towarem eksportowym niemieckiej popkultury. Jeździł nim Brad Pitt w hollywoodzkim filmie "Spy Game", jeździli członkowie U2 na klipach towarzyszących płycie "Achtung Baby".

5. MALARSKA SZKOŁA Z LIPSKA

Gdy na początku lat 90. ruch na lotnisku w Lipsku funkcjonował niemal wyłącznie w kierunku zachodnim, niemałą sensację wśród mieszkańców wzbudzały małe prywatne jety z bogatymi Amerykanami na pokładzie. W ten sposób do miasta ściągali najlepsi kolekcjonerzy sztuki i przeczesywali pracownie młodych malarzy tamtejszej akademii. Moda, by mieć na ścianie coś z tamtej strony żelaznej kurtyny, stworzyła lipską szkołę malarstwa. Prace jej najsłynniejszego reprezentanta Neo Raucha (który, jak mówi, równie dużo zawdzięcza estetyce pochodów pierwszomajowych, co amerykańskim komiksom), osiągają dziś ceny liczone w setkach tysięcy dolarów i wiszą w najlepszych galeriach od Nowego Jorku po Seul.

6. NEONAZIŚCI

Grudzień 1990 r. Grupa skinów urządza na ulicach sennego brandenburskiego miasteczka Eberswalde polowanie na Amadeu Antonio Kiowa. Pochodzący z Angoli imigrant nie ma szans. Ginie kilka ulic dalej pod ciężkimi glanami napastników. Kilka miesięcy później ten sam scenariusz rozgrywa się na ulicach Drezna. W sierpniu 1991 r. obrazki z blokowiska Lichtenhagen w Rostoku obiegają cały świat. Przez dwa dni kilkusetosobowa grupa demoluje oraz podpala nielegalne obozowisko azylantów. Kamery telewizyjne rejestrują hitlerowskie pozdrowienia.

Media obwieszczają, że wraz z rozszerzeniem Niemcy zalewa ze wschodu fala neonazizmu. Założona we wschodnim Berlinie punkrockowa grupa Landser staje się pierwszym skazanym za nawoływanie do nienawiści rasowej zespołem w historii Niemiec. Kulminacją jest wejście do parlamentów landowych w Saksonii i Meklemburgii oskarżanej o neonazistowskie sympatie Narodowej Partii Niemiec NPD. Dopiero po kilkunastu latach zachodnie media zaczynają dostrzegać, że neonazistowskie ekscesy na wschodzie mają swoje przyczyny bardziej w wysokim bezrobociu niż specjalnej miłości Ossich do Adolfa Hitlera.

7. DYSYDENCI

Przez lata najbardziej pożądanym enerdowskim towarem był dla Niemców z Zachodu antykomunistyczny dysydent. Spełniał dwojaką rolę: dowodził, że NRD było państwem totalitarnym. Przeczył też tezie, że Niemcy to genetycznie podatny na autorytarne rządy naród, który równie chętnie skłonił głowę przed Hitlerem, co przed Honeckerem. W 2007 r. Wolf Biermann, niepokorny enerdowski pieśniarz i poeta, miał zostać honorowym obywatelem Berlina. Ta nominacja natrafiła jednak na ostry sprzeciw współrządzących miastem postkomunistów z PDS. Zarzucali Biermannowi, że krytyka enerdowskiej partii komunistycznej była zdradą ojczyzny. "Zdradą jest raczej to, że SPD chodzi w Berlinie do łóżka z PDS" - kontratakował Biermann. A próba wyniesienia enerdowca do roli wspólnego niemieckiego bohatera zakończyła się fiaskiem i skandalem.

8. TOKIO HOTEL

Choć trudno w to uwierzyć, kultowy zespół niemieckich nastolatków Tokio Hotel tworzy czterech rodowitych Ossich. Wokalista Bill Kaulitz i jego brat Tom to bliźniaki urodzone w Lipsku na kilka miesięcy przed upadkiem berlińskiego muru. Razem z niewiele starszymi basistą Georgiem Listingiem oraz perkusistą Gustavem Schaeferem zbierali pierwsze muzyczne szlify w poenerdowskich świetlicach. Wkrótce potem ich przebój "Durch den Monsun" podbił światowe listy od Izraela po Stany Zjednoczone, chłopcy zdobyli sławę, a hermafrodytyczny Bill Kaulitz zajął 27. miejsce w rankingu najmniej seksownych... kobiet świata według magazynu macho "FMH".

9. WSCHODNI BERLIN

Berlińczycy są zgodni. Bez położonych po wschodniej stronie miasta knajp Prenzlauer Bergu, dostojnego bulwaru Unter den Linden, Frankfurter Alee z pomnikami socrealizmu czy hektycznego Aleksanderplatz stolica zjednoczonych Niemiec nie stałaby się największym urbanistycznym odkryciem ostatniej dekady.

Co Ossi dostali od Wessich: miliardy euro, futbolowy puchar i Oskara Lafontaine’a

10. ODBUDOWA

Nikt nie potrafi powiedzieć, ile pieniędzy popłynęło z zachodu na wschód, po tym jak kanclerz Helmut Kohl obiecał enerdowcom "kwitnące krajobrazy" od Meklemburgii po Turyngię. Manfred Stolpe, były minister odpowiedzialny za odbudowę nowych landów, szacuje, że budowa dróg, dworców i renowacja miast pochłonęła 250 mld euro. Jednak zdaniem historyka Klausa Schroedera ta suma sięgnęła raczej 1,2 bln euro i tak olbrzymi wysiłek finansowy stał się w dużej mierze przyczyną zastoju gospodarczego i zadłużenia pod koniec lat 90. Jego zdaniem NRD słono kosztowała boński budżet nawet przed zjednoczeniem. Samo utrzymanie okna wystawowego kapitalizmu w Berlinie Zachodnim pożerało 1,5 mld marek rocznie. Bonn na dodatek w nadziei na odprężenie udzielało Honeckerowi wysokich pożyczek, których ten nie zdążył zwrócić.

11. WSPÓLNA WALUTA

Zamiast obowiązującego na czarnym rynku w przeddzień zjednoczenia kursu 8 - 1 w 1990 r. każdy mieszkaniec Niemiec Wschodnich za dwie własne marki dostał jedną zachodnioniemiecką, symbol dobrobytu i bońskiego cudu gospodarczego. Płace z dnia na dzień przeliczono w stosunku 1 - 1, a enerdowcy zostali włączeni w hojny system zabezpieczeń społecznych. Kohl był gotów słono zapłacić za zjednoczenie i spokój społeczny. Nie brak jednak ekspertów, którzy nazywają ówczesne decyzje ekonomicznym samobójstwem, które tylko utrwaliło różnice gospodarcze pomiędzy wschodem a zachodem i szybko zaowocowało falą bezrobocia w nowych landach.

12. OSKAR LAFONTAINE

"Najlepszy prezent, jaki wschód przez te 18 lat dostał od zachodu, nazywa się Oskar Lafontaine" - ironizuje Hans Peter Schuetz, komentator renomowanego hamburskiego "Sterna". Ten Wessi z krwi i kości, namaszczony niegdyś przez samego Willy’ego Brandta na mesjasza zachodnioniemieckiej socjaldemokracji, po kłótni z własnym ugrupowaniem był na politycznym aucie. Przygarnęli go enerdowscy postkomuniści, a on w krótkim czasie zrobił z traktowanej jak parias PDS trzecią siłę polityczną w Niemczech. Pod nową nazwą lafontaine’owska Lewica stała się pierwszą partią, na którą ramię w ramię głosują Ossi i Wessi, którzy czują, że tradycyjne partie zapomniały o ich losie. Ostatnie miesiące to triumfalny marsz Lafontaine’a we wszystkich sondażach. Już dziś wiadomo, że trudno się będzie obejść bez Lewicy przy budowie koalicji rządowej po następnych wyborach do Bundestagu w 2009 r.

13. SPRAWIEDLIWOŚĆ

Gdyby nie zjednoczenie Niemiec, Egon Krenz byłby dziś szanowanym enerdowskim mężem stanu. Zamiast tego jest rozgoryczonym emerytem. - To sprawiedliwość narzucana przez zwycięzców - powtarza ostatni przywódca NRD podczas swoich rzadkich występów w telewizji. W 2000 r. po ciągnącym się przez dekadę procesie został skazany na sześć lat. Zarzut: rozkaz strzelania do uciekinierów przekraczających niemiecko-niemiecką granicę. Krenz, który od czterech lat jest na wolności, to jak na razie jedyny dyktator z bloku wschodniego skazany za trzymanie pod butem własnego społeczeństwa. Wyrok na niego był jedną z głównych lekcji praworządności, którą odebrali mieszkańcy wschodu w zjednoczonym państwie.

14. OTWARCIE ARCHIWÓW

Fruwające w powietrzu papiery i tłumy ludzi świętujące otwarcie dostępu do informacji, które na ich temat przez lata gromadziła wszechpotężna Stasi. Te obrazki z 1990 r. są do dziś koronnym argumentem, że zaordynowana przez Zachód szokowa terapia otwarcia archiwów oczyściła atmosferę życia publicznego w NRD i pozwoliła uniknąć ciągnących się w innych krajach lustracyjnych wojen. Nie wszystkie tajemnice Stasi ujrzały jednak światło dzienne. "Zachodnie elity były chętne do otwierania archiwów, dopóki dotyczyły one Ossich. Jednak już wgląd w akta dotyczące agentów Stasi w zachodnioniemieckim establishmencie odsłaniane są bardzo wybiórczo" - oskarża berliński historyk Hubertus Knabe.

15. MISTRZOSTWO ŚWIATA W PIŁCE NOŻNEJ

W kultowym filmie Wolfganga Beckera "Good Bye Lenin!" jest scena, w której latem 1990 r. główni bohaterowie popijają wino z butelki na dachu jednej z wysokich kamienic w centrum Berlina. Właśnie kończy się finałowy mecz piłkarskich mistrzostw świata Italia ’90. Reprezentacja Niemiec Zachodnich po rzucie karnym Andreasa Brehmego pokonuje Argentynę i zostaje najlepszą drużyną piłkarską na świecie. Po zachodniej stronie miasta w niebo strzelają fajerwerki. Natychmiast dołącza do niej fiesta po wschodniej stronie miasta. "To było pierwsze wydarzenie, kiedy Niemcy ze wchodu i zachodu, formalnie wciąż dwa osobne państwa, poczuli się jak jeden naród. A enerdowcy cieszyli się, że są wreszcie mistrzami świata" - wspomina Jochen Hieber, niemiecki krytyk literacki, a prywatnie koneser futbolu.

16. JULI ZEH

Zaraz po maturze nastoletnia Juli Zeh spakowała walizki, zabrała psa Othello i wyjechała z Bonn odkrywać dziki wschód, który przyrósł do jej zachodnioniemieckiego kraju. Swe miejsce na ziemi znalazła w Lipsku. Tam 34-letnia letnia dziś Zeh pisze kolejne książki, które już zapewniły jej miano najbardziej poczytnej młodej niemieckiej pisarki oraz głosu pokolenia 30-latków. "Pokazuję Niemcom wschód, nie tylko nowe landy, ale i Polskę czy Bośnię, który jest po prostu ciekawszy od tego, co mają wokół siebie na zachodzie" - mówi. Boom na Zeh to dowód, że Niemcy ochoczo kupili pomysł na odwrócenie ich na wschód i eksplorację drugiego brzegu Łaby.

17. ADAC

Ossi nie od razu zaakceptowali nowinki zachodnioniemieckiego stylu życia. Ale do jednego nie trzeba ich było przekonywać. Automobilklub ADAC szybko stał się na wschodzie tym, czym od dziesięcioleci jest po drugiej stronie Łaby: najbardziej godną zaufania niemiecką instytucją, która we wszelkich rankingach regularnie wyprzedza kanclerza, kościoły czy tytuły prasowe.

18. BERLIN ZACHODNI

Fenomen Berlina to też zachód: zielony Tiergarten, zaciszny Charlottenburg i kultowy Kreuzberg. Bez nich miasto byłoby tylko przyjemnym śródmieściem otoczonym blokowiskami.