Ośmiu pracowników ambasady - wraz z rodzinami i bagażami - musiało opuścić Koreę Północną. Ze względu jednak na surowe restrykcje - jak podaje RMF FM - podróż łatwa nie była. Najpierw więc dyplomaci jechali przez 32 godziny pociągiem, potem spędzili dwie godziny w autobusie. Ostatni kilometr do granicy musieli przejechać... ręczną drezyną. Sytuacji nie ułatwiało to, że w grupie był tylko jeden mężczyzna. Na szczęście wszystko się udało i dyplomaci dotarli do granicy, gdzie czekał już na nich autobus.

Reklama