Co dokładnie wydarzyło się na okręcie? Rosyjska marynarka twierdzi, że najprawdopodobniej nieumyślnie został włączony system gaszenia jednostki. Tragedia wydarzyła się podczas prób po remoncie generalnym. Sam okręt - w tym reaktor atomowy - nie został uszkodzony.

Reklama

Okręt dotarł już do portu Bolszoj Kamen koło Władywostoku.

Trudno jednak zaprzeczyć, że liczba ofiar śmiertelnych - ponad 20 - budzi grozę. Z okrętu ewakuowano na jednostkę pomocniczą 22 rannych. Wśród zabitych są żołnierze i pracownicy firmy, która serwisowała okręt.

"Trwają autopsje i ich pierwsze wyniki potwierdzają, że przyczyną śmierci ofiar jest zatrucie gazem freonem, emitowanym w wyniku awarii systemu przeciwpożarowego na podwodnym okręcie atomowym" - powiedział przedstawiciel komisji śledczej rosyjskiej prokuratury Władimir Markin.

>>> Największe katastrofy rosyjskich okrętów

W komunikacie dowództwa rosyjskiej marynarki wojennej podano, że tragiczna awaria powstała podczas "rutynowych prób systemu". Na pokładzie przebywało 208 osób, w tym 81 wojskowych. To dziwi ekspertów, bo w teorii załoga takiej jednostki może liczyć najwyżej ponad 100 osób.

Według anonimowych źródeł CNN, okręt nazywał się "Nerpa".

Reklama

Co to za okręt?

Choć konstrukcja samego okrętu nie została uszkodzona, jednostka oczywiście przerwała ćwiczenia. Rzecznik floty Oceanu Spokojnego oświadczył, że była to łódź K223 Podolsk, klasy kalmar.

Wojciech Łuczak z magazynu "Raport" wyjaśniał w TVN24, że to groźna jednostka, która mogłaby nawet zaatakować Stany Zjednoczone. Ma szesnaście wyrzutni rakiet balistycznych na pokładzie. Była wykorzystywana do prób z rakietami międzykontynentalnymi.

Okręt nie pełnił służby na Oceanie Spokojnym, tylko został wycofany do stoczni na naprawę i przechodził testy. Wypadek miał się wydarzyć już kilka dni temu, bo jedna z ofiar - Dymitryj Kowal - został już pochowany - mówił Wojciech Łuczak w TVN24.

Co się wydarzyło na pokładzie?

Zdaniem specjalistów, zabici najprawdopodobniej udusili się freonem z systemu gaśniczego, który uruchomił się, gdy w przedziale torpedowym wybuchł pożar. Łuczak podkreślił, że takie pożary to pięta achillesowa rosyjskich jednostek tego typu.

Według Łuczaka, na pokładzie łodzi podwodnej nie było broni z głowicami jądrowymi, bo była ona naprawiana w stoczni, a nie na misji bojowej.

Zupełnie jak "Kursk"

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew obiecał rodzinom ofiar pomoc, a ministrowi obrony nakazał przeprowadzenie drobiazgowego śledztwa.

Cała Rosja ma jeszcze w pamięci tragedię marynarzy z rosyjskiego, jądrowego okrętu podwodnego "Kursk" w sierpniu 2000 roku. W wyniku wybuchu torpedy jednostka poszła na dno, grzebiąc 118 osób. Rosja o katastrofie poinformowała dopiero kilka dni po tym, jak "Kursk" zatonął.