"Miała to być rutynowa akcja, ale w niedzielę w Berlinie kilku policjantów nagle zostało otoczonych przez ludzi. Byli to goście lewicowego festiwalu ulicznego +Rote Insel+ w dzielnicy Schoeneberg. Według świadków 31-letni mężczyzna dopuścił się uszkodzenia mienia, policjanci mieli go zatrzymać" - opisuje gazeta.
Na nagraniach wideo widać, jak ludzie próbują odepchnąć funkcjonariuszy, skandując: "Cały Berlin nienawidzi policji".
"Podczas odwrotu jeden z policjantów pada na ziemię i zostaje zaatakowany przez kilka osób, lecą butelki. Inni policjanci pospieszyli mu z pomocą. Na nagraniu widać policjanta używającego gazu pieprzowego, podczas gdy jego koledzy gorączkowo podnoszą rannego funkcjonariusza, który nie może już samodzielnie chodzić, do policyjnej furgonetki" - pisze "Welt".
Samochód odjeżdża, kilku policjantów biegnie za nim. Są ścigani przez rozwścieczony tłum. W tym momencie film się kończy. Według policji, do 40 osób otoczyło i nękało funkcjonariuszy.
Związek zawodowy policjantów (GdP) mówi o czterech rannych policjantach, policja - o trzech. Jeden z funkcjonariuszy został nawet podobno kopnięty w głowę.
Berlin ma problem
"To, że do eskalacji sytuacji doszło w niedzielę na lewicowym festiwalu ulicznym, nie jest zaskakujące. Zwłaszcza ekstremizm lewicowy staje się w Berlinie problemem, z którym policja z trudem sobie radzi" - pisze dziennik.
Według danych senackiej administracji spraw wewnętrznych, do których dotarła gazeta, liczba przestępstw lewicowych ekstremistów w stolicy wzrosła w ostatnich latach ponad dwukrotnie. W 2015 r. w środowisku lewicowego ekstremizmu odnotowano 1058 przestępstw, ale w ubiegłym roku było ich już 2137.
W 2020 roku najwięcej przypadków odnotowano w dzielnicach Friedrichshain-Kreuzberg (689), Mitte (504) i Neukoelln (227). Dzielnice te uważane są za centra lewicowego ekstremizmu - podkreśla dziennik. Tylko w pierwszej połowie tego roku odnotowano 780 przestępstw - mimo lockdownu.
"W najnowszych danych dotyczących przestępstw popełnionych przez lewicowych ekstremistów uderzające jest to, że coraz więcej podejrzanych nie było wcześniej znanych policji. W ubiegłym roku było 322 nowych podejrzanych, w porównaniu do 152 w 2015 r." - podkreśla gazeta.