Arabowie mocno liczą na nowego prezydenta USA. Choć nie zamierza on zrezygnować z popierania Izraela, to jednak jest nastawiony bardziej pokojowo niż jego poprzednik. Liczą, że będzie rozmawiał, a nie atakował.

Reklama

>>>Poseł PiS: Obama to koniec cywilizacji białego człowieka

Ale na razie z otoczenia Baracka Husseina Obamy nie płyną miłe dla Arabów słowa. Najpierw wiceprezydent Joe Biden nazwał się syjonistą. Potem na szefa swojej kancelarii wybrał Rahma Israela Emanuela, syna emigranta z Izraela, który mówi płynnie po hebrajsku. Ojciec wybrał imię dla Rahma po żydowskim bojowniku, który zginął w latach 30. w zamieszkach z Arabami.

I to właśnie ojciec Emanuela wywołał do tej pory największy dla Arabów skandal. W wywiadzie dla izraelskiego dziennika "Maariv" zapytano go, czy jego syn będzie miał pozytywny wpływ na stosunki amerykańsko-izraelskie. "Oczywiście, wpłynie on na prezydenta, aby był za Izraelem. Dlaczego by nie? Kim on jest, Arabem? Nie będzie przecież mył podłóg w Białym Domu" - odparł ojciec szefa kancelarii Obamy.

To rozwścieczyło amerykańskich Arabów. Arabsko-Amerykański Komitet przeciw Dyskryminacji (AAADC) wysłał list do Rahma Emanuela, nazywając tę wypowiedź "niedopuszczalną obrazą", i wezwał go do "publicznego odcięcia się" od niej. Kongresmen Emanuel od razu zadzwonił do biura komitetu i przeprosił za słowa ojca.

Ojciec Rahma - Benjamin M. Emanuel był w Jerozolimie bojownikiem Irgunu - organizacji, która walczyła z Arabami i Brytyjczykami. Rahm do 18. roku życia miał izraelskie obywatelstwo i w 1991 roku, w czasie wojny w Zatoce Perskiej, zgłosił się do izraelskiej armii.