"Była to trudna decyzja, ale była ona nieunikniona; każdy demokratyczny rząd podjąłby taką samą decyzję" - uzasadniał Saakaszwili akcję zbrojną z 7 sierpnia, nazwaną przez media gruzińskie "blitzkriegiem" albo "wojną pięciodniową".
Zeznając przed komisją powołaną przez parlament dla zbadania okoliczności wybuchu wojny gruzińsko-rosyjskiej, prezydent Gruzji mówił, że jego decyzja była reakcją na rosyjską interwencję w separatystycznym regionie Osetii Południowej. "Obywatele Gruzji byli tam w niebezpieczeństwie" - powiedział Saakaszwili.
Jeszcze przed posiedzeniem komisji parlamentarnej Saakaszwili ustosunkował się do wypowiedzi Erosi Kicmariszwili - byłego ambasadora Gruzji w Moskwie. Według ambasadora, Gruzja dostała od sekretarz stanu USA Condoleezzy Rice "zielone światło" w sprawie ataku na Osetię Płd.
"Nie mieliśmy zielonego światła od nikogo" - zapewnił prezydent. "Wszystko, co mogę powiedzieć w tej sprawie, to tyle, że jest to całkowity nonsens, ale nawet gdyby tak nie było, ten pan nie jest w stanie tego wiedzieć. Jego stanowisko nie upoważniało go do obecności na żadnym z oficjalnych spotkań, przy żadnym z kontaktów" - mówił prezydent o Kicmariszwilim.
"Zresztą nikogo nie musieliśmy prosić o zielone światło" - zakończył ten wątek Saakaszwili.
Opozycja domaga się zablokowania zagranicznych kont prezydenta
Gruzińska Partia Pracy, której lider Szalwa Natelaszwili, był kontrkandydatem Saakaszwilego w ostatnich, styczniowych wyborach prezydenckich, domaga się zablokowania zagranicznych kont prezydenta Gruzji i jego współpracowników.
Sekretarz generalny tej partii, Georgij Gugawa uważa, że jest to możliwe. Przypomina, że Unia Europejska zablokowała kiedyś konta prezydenta Zimbabwe Roberta Mugabe.
"Współpracownicy Saakaszwili już spakowali walizki i mają nadzieję, że uda im się uciec, a ukradzione i zagarnięte pieniądze pozwolą im spokojnie żyć" - powiedział portalowi gruzja-online Gugawa.