W poniedziałek szef MAEA Rafael Grossi przekazał, że Agencja pracuje nad organizacją międzynarodowej misji ekspertów, którzy mieliby udać się do zaporoskiej elektrowni. Grossi dodał, że decyzja o wysłaniu ekspertów do ukraińskiej siłowni została podjęta na prośbę władz w Kijowie.

Reklama

"Uznajemy tę wiadomość od szefa MAEA za kolejną próbę dostania się do elektrowni w jakikolwiek sposób, aby dokonać legitymizacji obecności w niej okupantów i faktycznie zaakceptować wszystkie ich działania" - napisano. Enerhoatom stwierdził, że Grossi "znowu kłamie".

Jak podkreślono w komunikacie, strona ukraińska nie zaprosiła Grossiego do zaporoskiej elektrowni, a wcześniej odmówiła mu takiej wizyty. "Odwiedzenie siłowni będzie możliwe jedynie, gdy Ukraina przejmie nad nią z powrotem kontrolę" - przekazano.

Według informacji Enerhoatomu, około stu osób decyzyjnych w MAEA to Rosjanie, a zastępca Grossiego Michaił Czudakow także jest obywatelem Rosji.

"Utrata łączności"

Enerhoatom przekazał także, że zapowiedziana przez międzynarodową agencję wizyta Grossiego miała się wiązać z zaprzestaniem transmisji danych z elektrowni do MAEA dotyczących stanu materiałów jądrowych.

"Właściwie "utratę łączności" między Zaporoską Elektrownią Jądrową a MAEA spowodowały działania rosyjskich okupantów, którzy odłączyli ukraińskiego operatora Vodafone w Enerhodarze, z którym MAEA ma podpisaną umowę na transfer danych (...) Informacje są przechowywane na serwerze i zostaną przesłane po ponownym podłączeniu Vodafone" - napisano.

Zaporoska Elektrownia Atomowa w Enerhodarze w obwodzie zaporoskim na południowym wschodzie Ukrainy, największa tego typu w Europie i trzecia na świecie, została zajęta przez wojska rosyjskie na początku marca. Obecnie stacjonuje tam ok. 500 Rosjan, są tam także materiały wybuchowe i artyleria ciężka.