W Partii Republikańskiej trwa „wojna domowa” o zakres wsparcia USA dla Ukrainy - informował niedawno zajmujący się pracami Kongresu portal The Hill. Po jednej stronie są "reaganowcy", tworzący w ugrupowaniu główny nurt, a po drugiej "izolacjonistyczna" frakcja bliskich sojuszników Donalda Trumpa. Zdaniem tych pierwszych Ameryka ma obowiązek szerokiego wspierania Kijowa, a pomoc dostarczana przez administrację Joego Bidena jest według wielu z nich niewystarczająca (jak wylicza waszyngtoński think tank CEPA, przez ostatnie pół roku sięgnęła 8 mld dol.). Dla drugich ta liczba jest za wysoka, a Stany Zjednoczone powinny mocniej skupić się na swoich problemach wewnętrznych.
Debata w Partii Republikańskiej jest ważna, bo ugrupowanie jest faworytem w listopadowych wyborach do Kongresu i prawdopodobnie przejmie kontrolę nad amerykańskim parlamentem. A w partyjnych prawyborach związane z Trumpem skrzydło izolacjonistyczne, skupiające się w kampanii głównie na podważaniu uczciwości procesu wyborczego w 2020 r., odniosło w ubiegłym tygodniu kilka istotnych zwycięstw w Arizonie, Pensylwanii czy Michigan. Niebawem w Kongresie będziemy mogli zobaczyć więcej osób takich jak James D. Vance, który Ukrainę nazywał "skorumpowanym krajem rządzonym przez oligarchów". Dla startującego do Senatu z Ohio autora "Elegii dla bidoków", głośnej książki z 2016 r. o problemach społecznych pasa rdzy, „strategicznie głupim jest przekazywanie miliardów Ukrainie przy ignorowaniu problemów w naszym własnym kraju".