Po wewnątrzpartyjnych podziałach i turbulencjach przy wyborze Kevina McCarthy’ego na nowego szefa Izby Reprezentantów republikanie pełną parą zabierają się do tego, co obiecywali w kampanii wyborczej – parlamentarnych śledztw dotyczących działań administracji Joego Bidena. Zdobywając w listopadowych wyborach przewagę w izbie niższej parlamentu, mają ku temu szerokie możliwości prawne, m.in. dzięki uzyskaniu kontroli nad kluczowymi komisjami, a także prawu wzywania do zeznań pod rygorem odpowiedzialności karnej.
Politycy z prawej strony sceny przedstawiają swoje działania jako konstytucyjny obowiązek kontroli egzekutywy przez władzę ustawodawczą. Teraz, gdy w Waszyngtonie nie ma już jednowładztwa demokratów, nadszedł moment zaprowadzenia kontroli i pociągania do odpowiedzialności - przekazał w oświadczeniu James Comer, republikański szef komisji nadzoru Izby Reprezentantów. Demokraci bronią się, wskazując na polityczny koniunkturalizm rywali. Republikanie nie podjęli do tej pory w parlamencie żadnych działań w celu przeciwdziałania inflacji czy obniżenia kosztów życia Amerykanów. W zamian proponują polityczne akrobacje inicjowane przez najbardziej radykalnych członków z otoczenia Trumpa- mówił rzecznik Białego Domu Ian Sims.

Biden w centrum działań

Reklama
W centrum działań republikanów są sam Joe Biden i jego rodzina. Głośne śledztwo w sprawie jego syna Huntera rozpoczęła już komisja nadzoru i reform Izby Reprezentantów. Zdaniem wielu polityków z prawej strony na znalezionym w 2020 r. laptopie należącym do prezydenckiego syna znajdują się dowody na korupcję. Zdania tego nie podziela resort sprawiedliwości, który od 2018 r. prowadzi własne dochodzenie w tej sprawie, ale do tej pory nie zdecydował się postawić prowadzącemu w przeszłości burzliwe życie Hunterowi Bidenowi żadnych zarzutów. On sam zapewnia o swojej niewinności, a prezydent deklaruje, że nigdy nie rozmawiał z synem o interesach. Republikanie działają ze sporym rozmachem. Zwrócili się o dokumenty do Departamentu Skarbu oraz byłych pracowników Twittera, których oskarżają o tuszowanie sprawy.
Reklama
Równolegle w Izbie Reprezentantów ustanowiono podkomisję, która ma prowadzić "śledztwo w sprawie śledczych" oraz badać domniemane "używanie rządu federalnego jako broni politycznej”. W swoich działaniach ma się skupiać ona skupiać głównie na działaniach Departamentu Sprawiedliwości wobec byłego prezydenta Donalda Trumpa oraz komisji Izby Reprezentantów, która zajmowała się szturmem jego zwolenników na Kapitol dwa lata temu. Prócz tego republikanie zamierzają prowadzić dochodzenia dotyczące relacji z Chinami, odpowiedzi rządu USA na pandemię COVID-19 i kryzys migracyjny na granicy z Meksykiem. Mimo zapowiedzi niektórych konserwatystów nie podjęto za to do tej pory poważniejszych kroków, by rozpocząć śledztwo w sprawie dotychczasowych pakietów wsparcia dla Ukrainy.
Wszystkie powyższe tematy mogą jednak zejść na drugi plan przy śledztwie dotyczącym chaotycznego wyjścia Amerykanów z Afganistanu w 2021 r. Rozpoczęła je już komisja spraw zagranicznych Izby Reprezentantów, zwracając się o dokumenty m.in. do Departamentu Stanu oraz Pentagonu. Pierwszemu z tych resortów na przekazanie dokumentacji dano czas do 26 stycznia. Jeśli odpowiednie papiery nie zostaną przekazane, to wezwiemy urzędników do zeznań pod rygorem odpowiedzialności karnej – zapowiedział szef komisji Michael McCaul. Republikańscy spindoktorzy dostrzegają duży potencjał polityczny w badaniu procesu decyzyjnego, który doprowadził do wycofania wojsk USA spod Hindukuszu. Po przejęciu kontroli nad Kabulem przez talibów i zamachu bombowym na lotnisku w tym mieście z 26 sierpnia 2021 r., w których zginęło 170 afgańskich cywilów i 13 amerykańskich wojskowych, sondaże Bidena runęły.
Zgodnie z danymi portalu RealClearPolitics w miesiącach poprzedzających wyjście z Afganistanu gospodarz Białego Domu mógł liczyć na poparcie na poziomie 50–55 proc. W sierpniu 2021 r. spadło ono do ok. 45 proc. i właściwie nie odbiło się do dziś. O odwrócenie trendu będzie wyjątkowo trudno. Nad Białym Domem zbiera się coraz więcej czarnych chmur w związku ze znalezieniem w think tanku Penn Biden Center w Waszyngtonie, a następnie w domu prezydenta w Wilmington w stanie Delaware niejawnych dokumentów. Pierwsze odkryto 2 listopada 2022 r., o czym Biały Dom szybko poinformował odpowiednie służby, ale już opinię publiczną dopiero 9 stycznia. Sprawą zajmuje się wyznaczony przez resort sprawiedliwości specjalny prokurator Robert Hur. Na razie nie wiemy dokładnie, o jakich dokumentach mowa. Nie wiemy także, czy dojdzie do kolejnych przeszukań w posiadłości Bidena. Z pewnością jednak republikanie o tych problemach prezydenta nie dadzą zapomnieć, co wraz z szeregiem rozpoczynających się śledztw zwiastuje dla Bidena trudny początek roku.