Wizyta w Izraelu to najtrudniejszy etap pielgrzymki Benedykta XVI na Bliskim Wschodzie. Wielu Żydów ma mu za złe przywrócenie na łono Kościoła negującego Holocaust ultrakonserwatywnego biskupa Richarda Williamsona. Watykan zniechęcił ich także do siebie nieugiętą postawą w sprawie beatyfikacji Piusa XII, któremu w Izraelu powszechnie zarzuca się obojętność wobec Zagłady.

Reklama

Jednak już na początku wizyty w Izraelu Benedykt XVI dał jasno do zrozumienia, że przyjechał, by zabliźniać rany, a nie je rozdrapywać. "Będę miał możliwość oddania hołdu pamięci sześciu milionów żydowskich ofiar Szoah" - mówił Benedykt XVI podczas powitania z premierem Benjaminem Netanjahu.

Odciął się także od antysemityzmu, który "odradza się w różnych częściach świata". "Trzeba zrobić wszystko, aby zwalczać go wszędzie tam, gdzie podniesie głowę oraz promować szacunek i poważanie dla członków każdej społeczności, plemienia, języka i narodu na całym globie" - mówił już na lotnisku papież.

Jednakże w pierwszych słowach papieża nie zabrakło też deklaracji politycznej, którą rządząca w Izraelu prawicowa ekipa Netanjahu może przyjąć z mieszanymi uczuciami. "Apelują do wszystkich odpowiedzialnych, by nie szczędzili wysiłków w poszukiwaniu sprawiedliwego rozwiązania ciążących problemów, tak by oba narody mogły żyć w swych własnych ojczyznach w uznanych granicach" - powiedział papież.

Tymczasem idea dwóch niepodległych państw jest traktowana przez Netanjahu i szefa jego dyplomacji bardzo chłodno. Za kontynuowaniem procesu pokojowego w oparciu o to rozwiązanie mocno opowiada się zarówno Zachód, jak i palestyński prezydent Mahmud Abbas. Słowa papieża izraelski rząd może więc odebrać jako kolejną próbę nacisku z zewnątrz.

>>Benedykt XVI w prezencie dostanie ziemie Izraela?

Największym wyzwaniem dzisiejszego dnia pielgrzymki była papieska wizyta w poświęconym ofiarom Holocaustu instytucie Jad wa Szem, gdzie papież wygłosił długo oczekiwanie przemówienie.

Reklama

"Przybyłem tu, by zatrzymać się w milczeniu przed tym pomnikiem, wzniesionym w hołdzie pamięci milionów Żydów, zabitych w straszliwej tragedii Szoah" - powiedział Benedykt XVI. "Niechaj imiona tych ofiar nigdy nie zaginą! Niechaj ich cierpienie nie będzie nigdy negowane, pomniejszane czy zapomniane!" - podkreślił z naciskiem niemiecki następca Św. Piotra. Benedykt XVI złożył wieniec i zapalił znicz w głównej Sali Pamięci Instytutu. Wysłuchał też historii sześciu osób ocalonych z Szoah.

"(...) Niech wszyscy ludzie dobrej woli czuwają nad tym, by wykorzeniać z serca człowieka wszystko, co zdolne byłoby doprowadzić do podobnej tragedii" - zaapelował Benedykt XVI. Zapewnił następnie, że kościół katolicki "(...) staje po stronie tych, którzy są dziś poddawani prześladowaniom ze względu na rasę, kolor skóry, warunki życia czy religię"..

Jeszcze przed rozpoczęciem pielgrzymki szef tej placówki Awner Szalew dowodził, że na przeszkodzie pojednania między katolikami a Żydami może stanąć wojenna przeszłość Benedykta XVI.

Jego zdaniem, przymusowe wcielenie młodego Josepha Ratzingera do Hitlerjugend a potem do Wehrmachtu mogło ukształtować jego postawę. "To nie może nie mieć wpływu na jego poglądy, choć bezpośrednio po wojnie postanowił poświęcić się religii" - mówił Awner Szalew.

Dziś dokładnie o 18.00, gdy Benedykt XVI pojawił się w Jad wa Szem, na ulicach Jerozolimy miały rozbrzmieć samochodowe klaksony. Protest przygotowywali aktywiści Stowarzyszenia "Z pokolenia na pokolenie".