W akademii amerykańskiej armii West Point kadeci szkolą się do nowej wojny. W ubiegłym miesiącu godzinami przesiadywali przed monitorami próbując stworzyć bezpieczną sieć i obronić ją przed atakiem hakerów. Nie były to zajęcia pozalekcyjne. Amerykańscy żołnierze uczą się używać tej samej broni co przeciwnik - komputera.
>>>Ameryka będzie gotowa na cyberwojnę
Żołnierze z West Point grali tych "dobrych". "Złymi" byli zatrudnieni przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa (NSA) hakerzy, którzy próbowali przeniknąć do wojskowej sieci i zdobyć tajemnice armii USA. Zadanie obrońców było tym trudniejsze, że na ich komputerach zainstalowano wcześniej wirusy. Tak, jak mogliby to zrobić prawdziwi hakerzy.
Amerykańska armia na serio zabrała się za szkolenie swoich żołnierzy na wypadek cyberwojny. Wojskowi są przekonani, że ataki komputerowe muszą być traktowane tak samo poważnie, jak nalot bombowy. Dlatego hakerzy z NSA to nie byle kto. Wielu z nich zaczynało jako uzależnione od komputerów nastolatki. Dziś tworzą elitarny 57 Szwadron Agresji Informatycznej i atakują żołnierzy używając najnowocześniejszego sprzętu.
>>>Cyberataki kosztują Pentagon fortunę
Jak wygląda cyberwojna? Kiedy wojsko ląduje w strefie walki, połączenie z Internetem musi być nawiązane błyskawicznie. Cyberżołnierz musi też umieć odzyskać informacje ze zniszczonego twardego dysku, odnaleźć treść dokumentów ukrytą w cyfrowej fotografii, łamać szyfry i bronić baz danych i całego systemu przed atakiem hakerów wroga.
Kadeci z West Point współzawodniczyli z drużynami z marynarki wojennej, lotnictwa czy straży przybrzeżnej. Stworzenie bezpiecznej sieci było dla nich końcowym egzaminem. Jak mówi jeden z nich, Derek Taylor, na polu walki doświadczenie techniczne jest dziś tak samo ważne jak brutalna siła.
>>>Cyberdowództwo Pentagonu przeciwko hakerom
Trofeum za zwycięstwo w cyberturnieju kadeci z West Point postawili obok maszyny szyfrującej Enigma z II Wojny Światowej. Złamanie kodów Enigmy już 50 lat temu pokazało, jak ważna jest w nowoczesnej wojnie technologia. Lepiej jednak, żeby amerykańscy cyberżołnierze nie musieli sprawdzić swoich umiejętności w praktyce.