Zamachowcy nieprzypadkowo wybrali islamskie święto - dzień śmierci Fatimy, córki Mahometa - jako dzień przeprowadzenia ataku. Dlatego meczet był szczelnie wypełniony wiernymi, bo eksplozja zbiegła się z wieczorną modlitwą. Ilość śmiertelnych ofiar może jeszcze wzrosnąć. Na gruzach świątyni wciąż trwa akcja ratownicza.

Reklama

„Terroryści, którzy chcieli zdetonować więcej bomb zostali aresztowani” - mówił po zamachu Ali Mohammad Azad, gubernator ostanu (prowincji) Sistan-Beludżystan.Według władz irańskich zamach mógł mieć związek ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi, które odbędą się 12 czerwca. „Bandyci i terroryści próbują naruszyć porządek w prowincji przed wyborami, biorąc pod uwagę niepokoje w sąsiadujacych z nami od wschodu krajach” - dodał gubernator. Władze obwiniają o zamach radykalną sunnicką organizację Jundullah (żołnierze Boga), walczącą o prawa mniejszości w Beludżystanie, podzielonym między Pakistan i Iran.

Miasto Zahedan, stolica ostanu Sistan-Beludżystan, leży u zbiegu granicy Iranu z Afganistanem i Pakistanem. W okolicy mieszkają głównie sunnici, którzy stanowią mniejszość w zdominowanym przez szyitów Iranie. To tędy przebiega szlak przemytu narkotyków z ogarniętego wojną terytorium Afganistanu. W okolicy często dochodzi do walk między irańskimi siłami bezpieczeństwa a gangsterami i islamskimi bojownikami. Dwa lata temu w zamachu bombowym w Zahedanie zginęło przynajmniej 11 osób, w tym Strażnicy Rewolucji.