Z profilu lady Shelley Sawers każdy z 200 mln. użytkowników Facebooka mógł się dowiedzieć, gdzie mieszka przyszły szef brytyjskiego wywiadu i jak mają na imię jego dzieci. Lekkomyślna pani Sawers nie zablokowała dostępu do prywatnych danych. Internauci mogli nawet zobaczyć zdjęcia Sawersów z ich wakacyjnych wojaży, które kobieta opublikowała…w dniu nominacji jej męża na szefa wywiadu.

Reklama

>>>Brytyjski szpieg zgubił dane wywiadu

Po objęciu swojej funkcji Sawers powinien, jak wszyscy jego poprzednicy, podpisywać się "C". Ten inicjał pierwszego szefa brytyjskiego MI6 stał się inspiracją dla postaci "M", pryncypała Jamesa Bonda z książek Iana Fleminga. Bond z pewnością nie pozwoliłby sobie na to, by jego poufne dane wyciekły do sieci. Ale najsłynniejszy szpieg Jej Królewskiej Mości nie był żonaty dłużej niż kilka godzin.

>>>Tak Saberi została "amerykańskim szpiegiem"

Po tym, jak sprawę opisały brytyjskie media, informacje natychmiast zniknęły z serwisu. Ale brytyjscy politycy zastanawiali się, czy nie za późno. Niedyskrecja żony może kosztować Sawersa posadę. "Miliony funtów zostały wydane przez kilka dekad na to, żeby [Sawers] i jego rodzina byli chronieni" - mówił Patrick Mercer, szef podkomitetu antyterrorystycznego w brytyjskim parlamencie. Rzecznik Partii Liberalnej Edward Davey wezwał z kolei do przeprowadzenia śledztwa w tej sprawie.

Reklama

>>>Hakerzy szpiegują na Facebooku

Ale swojego nominata bronił szef brytyjskiej dyplomacji David Miliband. "To, że Sawers nosi spodenki kąpielowe Speedo, nie jest tajemnicą państwową" - mówił. Nic dziwnego. Przyszły "C" ma w świecie znakomitą pozycję. Grał główną rolę w ONZ-towskich negocjacjach dotyczących Iranu, Korei Północnej i Bliskiego Wschodu, a wcześniejbył m.in. specjalnym wysłannikiem w Bagdadzie i doradcą premiera Blaira. Świat służb specjalnych też nie jest mu obcy - według Downing Street Sawers "ponownie dołączy" do Secret Service. Jeżeli, oczywiście, nie straci nowej posady przez Facebooka. Ujawnione tam informacje obejmowały m.in. listę znajomości pary ze znanymi dyplomatami i aktorami. W profilu Shelley Sawers można było też namierzyć miejsce zamieszkania rodziców i dzieci przyszłego szefa MI6. Jednak nawet prominentny polityk konserwatystów, minister ds. biznesu w gabinecie cieni Ken Clarke tonował wczoraj nastroje, twierdząc, że "bardzo wątpi" w to, by informacje z Facebooka zagroziły bezpieczeństwu narodowemu.

Reklama

>>>FBI bedzie szpiegować w meczetach

Ale afera Sawersa to kolejny wyciek do sieci informacji, które powinny pozostać tajnymi. W ubiegłym roku internetowy skandal wstrząsnął armią Izraela. Około stu żołnierzy umieszczało na Facebooku zdjęcia w pełnym bojowym rynsztunku na tle lotnisk, kwater sztabowych i łodzi podwodnych. Serwis stał się bezcennym źródłem informacji o izraelskich siłach zbrojnych dla bojowników palestyńskiego Hamasu czy libańskiego Hezbollahu. Z kolei 9 kwietnia 2009 komisarza wydziału antyterrorystycznego Scotland Yardu Boba Quicka sfotografowano z tajnymi dokumentami pod pachą. Biegł wtedy na rządowe spotkanie i zapomniał o tym, że trzyma na wierzchu papiery. Ta wpadka zakończyła jego karierę.

>>>Stirlitz istniał naprawdę